13 listopada 2002 08:01

Nos po polsku

Kto, co, kiedy

W dniach 2-5 października Janek „kwadrat” Appelt (Speleoklub Warszawski) i Wawrzyniec „wawa” Zakrzewski (Speleoklub Warszawski) przeszli The Nose, VI 5.9 C2 na El Capitanie. Przejście zajęło 4 dni (3 noce w ścianie) + dzień 0, czyli poręczowanie do Sickle Ledge.

Chris McNamara pisze o Nosie w swoim przewodniku: …na papierze 5.9 C2, 31 wyciągów. Wygląda łatwo. Ale nie jest. I to jest chyba cała prawda o tej prawdopodobnie najwspanialszej skalnej drodze świata.

Styl

Przejście odbyło się w stylu tradycyjnym, tzn. na ciężko, z holowaniem wora i całej jego zawartości jak woda, jedzenie i graty do spania. Pomijając odcinki hakowe (od lat zwyczajowo robione w stylu clean, tzn. na kościach), klasycznie puszczały nam wyciągi do 5.10d, ale wiele odcinków 5.9 zmuszało do wielokrotnego A0 (french free – jak mawiają na ten styl amerykanie) lub tez regularnego haczenia. Biwaki: Dolt Tower (pełen komfort), Camp IV (ten „oryginalny” – nieco mniej wygodny), Camp V (znośny i powietrzny) – pik. Szliśmy oryginalnie czyli przez Texas Flake i Boot Flake, z którego robi się słynne wahadło King Swing – omijane w przejściach jednodniowych Trawersem Jardina (wynalazcy friendów – i dzięki mu za ten bajer). Brak zegarka i ogólne odprężenie pod kalifornijskim niebem, na Camp IV spowodowało, ze tego dnia zaczęliśmy się wspinać około południa (nie tak praojcowie uczyli), musieliśmy więc spać na Camp V, a ostatniego dnia raczej się sprężać.


Nos – 3 wyciag, prowadzi Wawa

Janek na El Cap Tower – odpoczynek w połowie dnia

Wawa okleja krawędź Sickle Ledge

Wrażenia i wnioski (po części oczywiste)

  1. Słońce, błękit i granit jak z najwspanialszych (wspinaczkowych) marzeń sennych, po prostu wielka przygoda.
  2. Brak umiejętności „grzania” w pionowych, a często przewieszonych rysach, 2-3 krotna ilość niesionego na sobie sprzętu (w porównaniu z przeciętną drogą w Tatrach, czy Dolomitach) – powodowały niekiedy gwałtowny spadek psychy i problemy z odpaleniem w terenie 5.9 (z grubsza nasze słabe VI).
  3. Refleksja powracająca często w ciągu tych 4 dni wspinania: – jak oni to przebiegają w 2:48 h?!!

The Nose, 29 wyciag

Camp 4, plon porannej defekacji

 

Postscriptum

2 tygodnie później Nosa przeszli również Szczepan Głogowski (SW, KW Warszawa) i Stefan Stefański (prezes SW) – filary Szkoły Alpinizmu W Pionie – w ciagu 2 i 1/2 dnia. Poza tym wspinano się na Dolinowych klasykach, jak:

  • El Cap West Face (Szczepan Głogowski, Stefan Stefański)
  • East Buttres na El Capie (ci sami)
  • Snake Dike na Half Dome (Janek Appelt, Wawa Zakrzewski)
  • Free Blast – 11 wyciągowy wariant w dolnej części Salathe Wall (Marta Czajkowska i niejaki Shon, dolinowy bywalec)
  • Sea Of Dreams na El Capie (Jarosław Caban, Maciej Ciesielski i Maciej Kubera) – patrz news.
  • i inne

W zespole Jan Appelt-Marta Czajkowska podjęliśmy też próbę Zodiac koedukacyjnie w stylu clean (patrz: artykuł K. Belczynskiego Zodiac), ale po niemiłym locie w połowie drogi zdecydowaliśmy się zjechać.


Zodiac, 5 wyciąg

Zodiac, po 6 wyciągu

 

Więcej o polskim spędzie pod El Capem ad 2002 – już wkrótce na stronie Speleoklubu Warszawskiego, zapraszamy http://speleo.icm.edu.pl/.

Jan Appelt




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum