22 sierpnia 2005 08:01

Walker de Livet: Walker de 'SPIT’

Pełna nazwa tej niezwykłej drogi – to Walker de Livet, od nazwy wioski Livet położonej o 2 km od Pic de la Fare. Sam Pic de la Fare 2138 m – cel tegorocznego wyjazdu, nie prezentuje się majestatycznie niczym ściana El Capitana, i powoduje przyjemne drżenie potęgą swoich tysiąca metrów ściany. To drżenie i chęć zdobycia ściany mieliśmy już od dwóch lat, ale nareszcie mogę o tym spokojnie napisać z perspektywy zdobywcy.


Ściana Pic de la Fare (fot. www.tomasz.envy.nu)

Spośród wielu przewspinanych dróg wielowyciągowych pamięta się te, na których się Coś zdarzyło, lub te które zachwyciły swym pięknem lub brzydotą. Walker de Livet jest drogą, która zapada w pamięć przede wszystkim ze względu na swą niecodzienną 1000 metrową długość.


Początek drugiego wypiętrzenia ściany, tuż po paśmie połogich płyt (fot. www.tomasz.envy.nu)

Pomimo, że dokładne górskie opowieści bywają nudnawe i chronologicznie uciążliwie, postaram się powielić ten schemat.

I tak: … wcześniej z przewodnika doczytaliśmy się, że droga prezentuje trudności w pierwszych i ostatnich 250 metrach, że rekord na drodze to 5h45m, że otwierano ją w zimie przez 30 dni, z internetu wiemy, że niewiele zespołów robi ją jednego dnia, że jest piękna, że warto…

27.07. (środa)

  • 17.00 – radosne podejście leśną drogą z parkingu;
  • 18.00 – spowiedź napotkanych Francuzów: zgubili drogę, zabrali za mało wody, uznali że trudne, zjechali po 5 wyciągach ;
  • 19.00 – depozyt sprzętu pod ścianą;
  • 20.00 – kolacja na malowniczym kolorowym kaflowo stalowym stole, na ławeczce, z widokiem na ścianę; jesteśmy we Francji – zatem serek i bagietki – 'bon apetit’ zaostrza nam zjeżdżający zespół Holendrów
  • 21.00 – 'Take a lot of water’ to najważniejsza porada – jaką serwują nam zdobywcy Pic de la Fare, wyglądają marnie, pachną niewiele lepiej;
  • 22.00 – Pora na dobranoc – biwak przy ławeczce jest pomysłem zdecydowanie przyjemniejszym niż nocleg w nieprzytulnym betonowym schronie nieco wyżej.

28.07. (czwartek)

  • 4.30 – 'Przedporanne’ śniadanie;
  • 6.00 – 'Walkera czas zacząć’ – weszliśmy w ścianę, by stwierdzić, świetne obicie, rzeczywiste trudności opisane w przewodniku, idealnie pasujące do miejsc;
  • 11.00 – Temperatura ok. 30 stopni – zza rogu nareszcie wychodzi słońce – od teraz już do końca będzie cieplejsze 40 stopni
  • 12.00 – za radą kolegów przestajemy się asekurować tradycyjnie – idziemy z lotną
  • 14.30 – teren znów staje dęba – atakujemy coraz trudniejsze wyciągi z asekuracją klasyczną
  • 17.30 – z satysfakcją, pomimo że nie szczytując (nie poszliśmy na nieodległy o 100 metrów szczyt z braku czasu, siły i chęci), przełknęliśmy ostatnie z pięciu litrów wody, by stwierdzić, że udało się zrobić wszystkie wyciągi klasycznie OS
  • 18.00 pierwszy z 25-ciu zjazdów

29.07. (piątek)

  • 2.30 – ostatni zjazd, piargi podejścia stalowe poręczówki prowadzące do ścieżki zejściowej
  • 3.30 – parking – próby łapania stopa w uprzęży (dla uwiarygodnienia nie wiem czego) nie dały rezultatów, nasz wygląd , niepijących od 18tej wody – kompletnie odwodnionych, brudnych, cuchnących kosmitów wskazywał na drobne pomieszanie zmysłów (polecam pozostawienie dużej butli z wodą pod drogą)
Czas deklaracji i podsumowań:

  • Walker de Livet 6c na Pic de la Fare (Region Ecrin, 80 km od Grenoble – kierunek Briancon, Gap, miasteczko Livet)
  • Andrzej Doktor Starosolski, Tomasz Brado Bradecki, 28 VII 2005
  • 11,5 godziny;
  • 1000 metrów;
  • 35 wyciągów wiele V, V+ kilka 6a, 6a/A0, 6a+, 6b;
  • 6b/A0 na ostatnim wyciągu można wycenić klasycznie na 6c(?)
  • kilkanaście przeciętnych zdjęć (pośpiech)

Nasz komentarz do wycen wyciągów opisanych w przewodniku jako wyciągów z miejscami A0

  • L4 6b;  6b ->6a
  • L5 A0, 6a;   A0 -> 6a, 6a,6c?
  • L8 6a,A0;  A0 -> 6a+
  • L26 A0,6b;  A0 -> 6b
  • L31 A0,IV;  A0-> 6c
  • L33 6b,V;   6b -> 6a
  • L35 6a,A0;  A0 -> 6c

w niektórych miejscach A0 wiszą stałe pętle, w innych gęsto spity

Droga idealna dla tych, którzy chcą zmierzyć się z długim problemem, w komfortowych warunkach asekuracji ze spitów, w bardzo ładnie urzeźbionej w ściski i odciągi gnejsowej (chyba) skale. Droga nie do końca zachęcająca dla zespołów zjeżdżających wolniej, preferujących zjazdy od zejścia po nikłej i delikatnej (tak piszą w przewodniku, (faktycznie byłbym niechętny owej) enigmatycznej ścieżce, która przewija się przez Pic de la Fare.


Tomek Bradecki i Andrzej Starosolski (fot. www.tomasz.envy.nu)

Tekst napisany w celach informacyjnych. Wrażenie, jakie zrobiła na nas droga pozostawiam między wierszami.

P.S. Pomimo poszukiwań informacji o innych przejściach czysto klasycznych nie znaleźliśmy.

Tomasz Bradecki




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum