4 października 2005 08:01

Pustelnik Brothers in Yosemite

W stanie sterowanym przez Terminatora spędziliśmy niecałe 2 miesiące. Przez pierwsze 3 tygodnie z racji upałów panujących w dolinie wspinaliśmy się w Toulumne Meadows, nabywając tężyzny fizycznej (głównie w łydkach) i obycia ze skałą. Następnie, od 1 września, na kolejne 3 i pół tygodnia rozstawiliśmy swój namiot na Camp 4. Poniżej zamieszczamy listę ciekawszych przejść z tego okresu:

Sentinel Rock: Steck – Salathé 5.10b (15 wyciągów) OS

Słynne kominy, zła sława trochę przesadzona, naprawdę warto!

The Rostrum: The Regular North Face Route 5.11c (8 wyciągów) OS/flash

Paweł – lot na wyciągu 5.10b off-width, Adaś po zmianie prowadzenia za pierwszą. Droga piękna!

Half Dome: Regular Northwest Face 5.12b, 1 wyciąg A0 (24 wyciągi) RP 2 dni

Nasza pierwsza dłuższa droga w Dolinie. Mała epopeja. Pierwsza próba w zespole trójkowym z Szafą zakończyła się wycofem po 5 wyciągach i decyzją o pozostawieniu na ziemi monstrualnego haulbaga. Następnego dnia uderzyliśmy na lekko w dwójkę. Po wymałpowaniu po zostawionych linach kilka wyciągów wyżej straciliśmy 3 godziny poszukując rzadko chodzonego obejścia Robbins Traverse. Ostatecznie zjechaliśmy do oryginalnej linii drogi i korzystając z drabiny boltowej pogrzaliśmy dalej. Zmierzch zastał nas po zrobieniu Zig-Zacków. Do topu pozostawały 3 wyciągi w tym slab za 5.12a który nie rokował na klasyczne przejście z czołówką. Zdecydowaliśmy się zjechać na Big Sandy Ledge, zabiwakować i dokończyć rano. Z letargu (w szortach i folii NRC) wyrwał nas Szafa (czekał na topie), który w środku nocy opuścił nam śpiwór. Rano dokończyliśmy i zeszliśmy w dół.

El Capitan: West Face 5.11c (19 wyciagów) OS

Droga puściła bez większych problemów, jeśli nie liczyć głowy (Adasia) spuchniętej jak balon po dwukrotnym ukąszeniu przez osy pod kaskiem na przedostatnim wyciągu.

El Capitan: FreeRider 5.12d 2 wyciągi A0 (36 wyciągów) RP, 4 dni

Nasza pierwsza „prawdziwa” droga na El Capie. Niesamowita przygoda! Pierwszego dnia przeszliśmy FreeBlast i dalej aż do Hollow Flake Ledge. Zjechaliśmy w dół przez Hart Ledges. Rano już we trójkę wyholowaliśmy wór na Lung Ledge gdzie spędziliśmy pierwszą noc w ścianie. Następny to pierwsza wielka przeszkodę w drodze do szczytu czyli Monster Crack – 40 metrów off-widthu 5.11d (po naszemu VI.3). Niestety mimo najszczerszych chęci, po walce do upadłego Adaś poległ 10 metrów przed końcem drugiego wyciągu rysy i dokończył już z aktywnym użyciem camalota nr 6. Kolejny dzień to poprawa nastroju gdyż Teflon Corner 5.12d padł oesem, dwa inne wyciągi 5.12 za drugą i jeszcze jeden oesem. Biwak na Round Table Ledge nie należał do komfortowych (to półka raczej na jednego niż trzech) ale odpowiednia dawka zmęczenia skutecznie ułatwiła zaśnięcie. Rano oczekiwała nas totalne lufa na wyciągach kancie Head Wallu i jeszcze jeden odcinek w offwidthowej rysie który również jakoś nie chciał puścić (5.10d czyli VI.1+ hehehe!). Ostanie holowanie wykonaliśmy przy zachodzie słońca i zabiwakowaliśmy (wreszcie wygodnie!) na wierzchołku. Rano zeszliśmy East Ledges i pognaliśmy na pizzę, a wieczorem załamała się pogoda.

Washington Column: Astroman 5.11c (12 wyciągów) RP

Mimo legendy, po próbie na FreeRiderze, Astroman już nie powalał. Harding Slot za 2. próbą po zmianie koncepcji wejścia w rysę. Obyło się bez „chicken wing dyno” :-)


Gently romantic picture – Pustelnik Bro

Za wsparcie bardzo dziękujemy naszym dobroczyńcom i sponsorom:



 

Adam Pustelnik




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum