23 października 2006 08:01

Krakowianie w Kirgistanie

W sierpniu na skalnych ścianach Doliny Kara-su w górach Pamiro-Ałaju na zachodnim krańcu Kirgistanu działała śląsko-krakowska wyprawa (patrz news). O śląskich dokonaniach możecie przeczytać w Ślązacy w Karasu.

A oto relacja obejmująca dokonania krakowskiej części wyprawy – Łukasza Depty i Wojciecha Kozuba.

Dolina oferuje wspinanie  na ścianach o wysokości od 400 do 1200 metrów w granitowej skale, przeważnie dobrej jakości. Pomimo tego, że najbardziej popularne zachodnie ściany szczytów (Pik 4810, Asan, Usen oraz wystawiona ku wschodowi Żółta Ściana) pokryte są gęstą siecią dróg, rejon przedstawia jeszcze spore możliwości prowadzenia nowych linii.


Zachodnie ściany Piku 4810, Asana i Usena
(fot. Łukasz Depta)

Tak samo jak przy naszych wcześniejszych wyprawach na wschód, podróż w warunkach azjatyckich, pomimo całego naszego ciągu w góry, przedłużyła się w stosunku do wcześniejszych założeń. Poczucie czasu tamtejszych ludzi, zupełnie inne od naszego europejskiego, często powoduje rozgoryczenie u przybyszów z Zachodu. Dzięki temu, że w Kirgistanie byliśmy po raz trzeci, dojazdową część wyprawy, czyli spotkania z żądnymi "podarków" przedstawicielami władz, oraz wieczne pertraktacje z właścicielami środków transportu, tym razem mogliśmy odbyć zupełnie wyluzowani. Nabici w butelkę pewnie o kilka razy za dużo i po czterodniowym nieplanowanym „miłym” trekkingu z worami, 9 sierpnia założyliśmy bazę na polance w dolinie Kara Su.


Baza (fot. Łukasz Depta)

Przeprowadzony nazajutrz , po dniu rehabilitacji,  nareszcie "na lekko" mały rekonesansik potwierdził, że trafnie wybraliśmy miejsce na wakacyjną przygodę. "Czuję, że tu się nieźle powspinamy" – to słowa Jurasa.

Monolityczne, kilometrowej wysokości turnie początkowo trochę przytłaczały, więc w celach zapoznania się ze specyfiką rejonu, na rozgrzewkę, wybraliśmy się z Wojtkiem na 400-metrową turnię w masywie Asana. Wspinanie na Sabace Asana (nazwa ma szansę się przyjąć) własnymi wariantami estetycznie nas nie zachwyciło. Sporo porostów i kruszyzny oraz zjazdy ze starego żelastwa w trakcie schodzenia ze skądinąd pięknego widokowo wierzchołka pozwoliły nam  wczuć się w nastrój wspinania w górach.


Na wierzchołku "Sabaki Asana" (fot. Łukasz Depta)

Trzy dni później, w ramach dalszego rozwspinania, Wojtek z Ołówkiem pokonali skośną rysę – Diagonalnaja, biegnącą 500-metrową Żółtą Ścianą.

Wykorzystując w dalszym ciągu sprzyjającą pogodę, w następnej kolejności podjęliśmy się z Wojtkiem próby poprowadzenia własnej linii. Celem naszym stała się nienazwana turnia w masywie Piku Kara-su. Według naszych informacji, na jej 700-metrowej wschodniej ścianie nie poprowadzono jak dotąd żadnej drogi.

 


Wschodnia ściana nienazwanej turni w masywie Piku Kara-su
z przebiegiem drogi "Oposit to Asan" (fot. Łukasz Depta)


Podejście pod kluczowy wyciąg drogi (fot. Łukasz Depta)

Wspinaczka systemem zacięć i kominów przecinających środkową połać ściany, w litej skale i pięknymi formacjami, zajęła nam jeden dzień. Powstała droga ma 17 wyciągów, a maksymalne napotkane trudności wyceniliśmy na VI+. Po jeszcze 150 metrach terenu II-IV, już w ciemnościach, osiągnęliśmy wierzchołek. Po mroźnym biwaku tuż pod wierzchołkiem następnego dnia z "poszumem siklaw" dotarliśmy bezpiecznie w dolinę.

Pomimo coraz bardziej jesiennej aury, po kilku dniach odpoczynku jako kolejny cel obraliśmy  sobie 1000-metrową zachodnią ścianę Asana. Droga Alperina, biegnąca prawym filarem, jest, jak dotąd, jedną z niewielu klasycznych linii na tej ścianie. Dolne partie filara pokonaliśmy "Wariantem Amerykańskim" biegnącym 150-metrową przerysą. W dolnej części napotkaliśmy trudności VIII-. Po biwaku, podczas którego jesień objawiła nam się w postaci deszczu ze śniegiem, po pokonaniu jeszcze 10 długości liny jak najbardziej wspinaczkowego terenu, w godzinach południowych osiągnęliśmy wierzchołek.  


Zachodnia ściana Asana, prawym filarem biegnie "Droga Alperina"
(fot. Łukasz Depta)


Przerysa na "Drodze Alperina" (fot. Łukasz Depta)

Ostatnim akcentem wspinaczkowym wyjazdu dla naszego zespołu była wspólna akcja z chłopakami ze Śląska na Drodze Australijskiej na zachodniej ścianie Asana. Po 2,5 dnia wspinaczki i oczekiwania na wyjście słońca mogącego wysuszyć nasze przemoczone rzeczy, mimo pokonania 10 pięknych wyciągów, byliśmy zmuszeni do odwrotu w dolinę.

Gdy chłopaki, korzystając z ładnego dnia, podjęli ostatnią próbę na Żółtej Ścianie, my wybraliśmy się na wycieczkę na pięciotysięczny wierzchołek w masywie Piku Kara-su. Po pokonaniu ponad dwukilometrowej różnicy wysokości, wspinaczce w skale o konsystencji chałwy oraz kilku bezskutecznych próbach przytwierdzenia do butów raków paskowych, mogliśmy obejrzeć sobie niesamowita panoramę Pamiro-Ałaju. Wygląda na to, że góry te kryją w sobie jeszcze spore eksploracyjne możliwości.


Widok z Piku 5010 w kierunku zachodnim (fot. Łukasz Depta)

Szóstego września opuściliśmy dolinę Kara-su i udaliśmy się na wakacje od wspinaczkowych wakacji, nad słoneczne jezioro Issyk-Kol.

Łukasz Depta i Wojciech Kozub, członkowie KW Kraków, KS Korona Kraków oraz Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, dziękują za wsparcie finansowe i medialne Polskiemu Związkowi Alpinizmu. W potrzebny sprzęt pomogły zaopatrzyć się firmy: Polar Sport, Pathways Outdoor i Penetron.

Łukasz Depta zaprasza na pokaz slajdów z wyprawy, który odbędzie się 26 października o godzinie 19.00 w TKN Wagabunda – pawilon dydaktyczno-sportowy Akademii Ekonomicznej w Krakowie.

Łukasz Depta

Tagi:



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    foto krakowiakow w kirgistanie [8]
    moze sie udzilelacie na forum, wiec moze i zdradzicie rabka…

    23-10-2006
    wara