27 maja 2007 08:01

Polski Mount Everest – relacja

W dniach 15-18 maja wszyscy członkowie wyprawy Annapurna Klub Everest 2007 (Marian Hudek, Roman Dzida, Robert Rozmus) stanęli na szczycie najwyższej góry Ziemi: Mount Everest 8850m (patrz Polski sukces na Mount Everest!). Oto relacja Roberta Rozmusa z tego wydarzenia:


Mount Everest od północy
(fot. Luca Galuzzi/galuzzi.it)

Nie wiem, czy kiedyś przedtem w historii polskiego himalaizmu udało się wejść wszystkim uczestnikom od strony północnej. W ubiegłym roku komplet wspinaczy zdobył szczyt od południa (Miało być "Jura dzierżyj linu!", a wyszło "Martyna! Keep smiling!"). Ale od południa szczyt zdobyło 53% wypraw, a od północy jedynie 26%. Nasze wejścia to 22., 23. i 24. kolejne polskie wejścia na szczyt. A zarazem 9., 10. i 11. wejścia na szczyt od strony północnej. Wliczając w tę statystykę 3 wejścia Ryszarda Pawłowskiego.

Jak wygladaly kulminacyjne dni? W środę 9 maja wszyscy uczestnicy spotkali się w bazie wysuniętej (6400 m). Romek był tam już 2 dni. Robert podszedł po 5 dniach odpoczynku w bazie chińskiej. Natomiast Marian wycofał się z powodu silnego wiatru z obozu II (7600 m). Zapowiadano dobre warunki na 14-16 maja. Wiec nastawiliśmy się na owe dni.

By lepiej wypocząć w nocy podzieliliśmy się na dwie grupy. Najpierw mieli wyjść Roman i Marian z Szerpami, a potem Robert. Zgodnie z planem 12 sierpnia wyruszyła pierwsza grupa. Jednak ja wstrzymałem się z wyjściem, ponieważ francuska prognoza za 9000 Euro zapowiadała w nocy z 15 na 16 maja metrowy opad śniegu.

Sytuację skomplikował fakt, że Romek nie dotarł do dwójki następnego dnia, tylko z niewiadomych przyczyn został lub wrócił do jedynki. Ze względu na prognozy oraz to, że na 7000 m się nie wypoczywa namawiałem go do zejścia. On jednak po dwóch nocach w jedynce ruszył do dwójki w celu ataku szczytowego.

Francuska prognoza mówiła o idealnej pogodzie 18 maja i na tę date nastawiałem się razem z zaprzyjaźnionymi Francuzami Cyrylem i Clementem. Tymczasem zgodnie z planem na szczyt 15 maja o 7 rano wszedł Marian Hudek. Wejście z obozu III zajęło mu 9 godzin. Towarzyszył mu Szerpa Mingma Temba.  Nie znający angielskiego Marian nie mógł się dogadać żeby Mingma odkręcił mu więcej tlenu i na wejście i zejście wystarczyła mu jedna butla :-) – zazwyczaj zużywa się dwie, a nawet trzy butle. Marian tego samego dnia zszedł do bazy.

Prognoza pogody znowu się zmieniła – zapowiadała śnieg na 18 maja i świetne warunki na 19 maja. Postanowiłem jednak dalej nie czekać. Zależało mi na wejściu w dniu urodzin Jana Pawła II, bo jakoś tak się złożyło, że wylot z kraju był 2 kwietnia (data śmierci papieża).

W dniu 15 kwietnia Romek i Szerpa Mingma Dukpa wychodzą o godzinie 21:00 z obozu III i po dziewięciu godzinach stają na wierzchołku Everestu. Wejście odbywa się w padającym drobnym śniegu. Na szczęście idzie bardzo dużo osób, wiec szlak jest ciągle przetarty. Podczas zejścia Romek zbyt często zdejmuje okulary i dostaje później zapalenia spojówek. Ze szczytu schodzi na nocleg do obozu II.

16 maja ostatkiem sił podchodzę do dwójki. Po nocy postanawiam zmniejszyć bagaż do minimum (zabieram jednak śpiwór). Podchodzę do trójki (8300 m), nie mogę jednak znaleźć butli z tlenem. Po smsowej instrukcji znajduję dwie butle, nie jestem do końca pewien, czy to te właściwe.

O 22:30 wyruszam w kierunku szczytu. Okazuje się, że mimo późnego wyjścia jestem pierwszy na trasie. Pada drobny śnieg, czasem średnio mocno. Pod nogami błyskają burze.

Po drodze pokonuję kilka pionowych uskoków, bardzo przydaje się dziaba, dobrze siedzi w zmrożonym śniegu. Później przychodzi bardzo długi prawie płaski trawers. W kopnym śniegu jest bardzo ciężki do przejścia, dodatkowo trzeba wyrywać zasypane poręczówki. Przydałby się ktoś na zmianę, światła z tyłu pozostają jednak w niezmiennej odległości, nikt się nie kwapi.

W końcu Second Step pełen świeżego śniegu i czasem lodu. Intuicyjne wybieram poręczówkę, bardzo wylodzone podejście pod drabinę. Drabina łatwa, na końcu dużo kopnego śniegu. Dziaba nie siedzi, małpa ślizga się po zamarzniętej linie. Chwila paniki, potem jakoś udaje mi się to pokonać. Opadam z sił. Robi się jasno. Wszyscy mnie wyprzedzają, a ja nie mogę pokonać nawet pięciu metrów…

Okazuje się, że tlen się skończył :-) Wymieniam butlę, przychodzą nowe siły i spokojne już podchodzę na wierzchołek. Udało mi się tam dotrzeć o 9:30 rano. Chwila wzruszenia, zdjęcia i powrót. Na Second Step spoglądam w dół, czy nie ma nikogo i lekkomyślnie zrzucam czekan do podstawy, żeby nie przeszkadzał w zjeździe. Znowu muszę wyczuć, na których linach można zjechać. Niestety po zjeździe czekana już nie mogę odzyskać :-) Ciągle pada śnieg. Znowu zasypane ślady, znowu muszę wyrywać poręczówki, często zupełnie nie wiem gdzie postawić nogi żeby nie zapaść się po pas. Czasem ślizgam się w kopnym śąh i wyłapują mnie poręcze.  Po męczącym zejściu schodzę do trójki. Nie mam siły iść dalej i muszę tu zanocować. Na szczęście jest to wniesiony wczoraj śpiwór i dodatkowy tlen. Po nocy w trójce schodzę do ABC.

Chcielibyśmy poświęcić nasze wejście wielkiemu miłośnikowi gór Janowi Pawłowi II. Ja osobiście chciałbym oddać szczególny szacunek wszystkim, którzy nie używają tlenu podczas wejścia. W szczególności Marcinowi Miotkowi (patrz Miałem naprawdę pod górkę), dotychczas jedynemu Polakowi, któremu to się udało.


Robert Rozmus, Marian Hudek, Roman Dzida

20 maja wszyscy w trójkę schodzimy do bazy chińskiej. 21 maja udało nam się wyjechać z bazy chińskiej. Zamiast toyoty dostaliśmy autobus, który zepsuł się w Tingri. Dodatkowo czekał nas wieczorny przejazd remontowaną drogą. Około 21, wycieńczeni, dotarliśmy do Zhangmu, gdzie świętowaliśmy urodziny Romka. 22 maja przejazd do Kathmandu odbył się już bez większych sensacji. Natomiast w Kathmandu od razu udaliśmy się do biura Qatar w celu przebukowania biletów. Okazało się, że do końca miesiąca nie ma wolnych miejsc. W tej sytuacji bardzo pomogła nam agencja KOMPAS z Torunia, która znalazła miejsca na wcześniejszy lot. 23-25 maja siedmiokrotna wizyta w linii Qatar, żeby w końcu ustalić opłaty i potwierdzić lot. Wysłanie cargo oraz sprzedaż butli i masek. 26 maja wylot do Polski.

Oficjalna strona wyprawy: mount-everest.pl.

Robert Rozmus

Tagi:



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum