2 października 2007 08:01

Batalia o zachodnią ścianę K2

Tegoroczny sezon na K2 od samego początku zapowiadał się bardzo interesująco. Aż 16 wypraw potwierdziło swój przyjazd do bazy pod „górę gór”. Najbardziej ciekawie zapowiadała się batalia o niezdobytą do tej pory zachodnią ścianę. Przypomnijmy, że ostatnia nowa droga powstała na K2 10 lat temu.

Zachodnia ściana, stanowiąca jeden z najpoważniejszych problemów w Karakorum, została do 2007 roku ledwie „liźnięta”. Pierwsi byli w 1978 roku Brytyjczycy z Chrisem Boningtonem, którzy za cel postawili sobie niezdobyte wówczas zachodnie żebro K2. Wyprawa zakończyła się tragicznie śmiercią Nicka Estcourta, porwanego przez lawinę na wys. 6500 m n.p.m. i cudownym ocaleniem innego członka wyprawy, Douga Scotta. Zachodnie żebro zostało ostatecznie pokonane w 1981 roku przez japońsko-pakistański zespół Ohtani-Sabir. Ostatni akcent na zachodniej ścianie miał miejsce 10 lat temu (1997 rok) i ponownie mieli w tym swój udział Japończycy. Osiągnęli szczyt zachodnim żebrem, w górnej części wytyczając wariant już na właściwej zachodniej ścianie. Z relacji zespołu szczytowego wyłaniał się obraz zachodniej ściany K2 jako monstrualnego urwiska, obfitującego w lawiniaste pola śnieżne i eksponowane odcinki skalne w nienajlepszej jakości skale.

Tegoroczna rosyjska wyprawa „K2 West Face Direct Russian National Expedition”, którą kierował Wiktor Kozłow postawiła sobie za cel wytyczenie nowej linii najbardziej zbliżonej do direttissimy, przez ogromny skalny bastion zwany też „gruszką”, będący znakiem firmowym zachodniej ściany K2. Zespół rosyjski składał się z bardzo doświadczonych wspinaczy, którzy mieli za sobą takie przejścia jak północna ścian Jannu (news) i północna ściana Mount Everestu (news) obie zdobyte bez użycia tlenu. Również na K2 Rosjanie nie przewidywali podczas akcji górskiej użycia tlenu.

Styl przyjęty przez Rosjan na K2 nie odbiegał od tego na Jannu i Evereście. Rosjanie działali w stylu oblężniczym z dobrze wyposażonymi obozami i zaporęczowaną całą, możliwie jak najwyżej, drogą. Celem przewodnim było przejście ściany, styl zaś zszedł na plan dalszy. Namioty stanęły w bazie już na początku czerwca. W połowie miesiąca założono obóz I na 6000 m n.p.m. i zaporęczowano do wysokości mniej więcej 6500 m n.p.m.


Dolna część drogi na zachodniej ścianie K2
(fot. www.k2-8611.ru)

22 czerwca stanął obóz II na wysokości 6750 m n.p.m. i zaporęczowano ścianę do wysokości 6830 m n.p.m., przy czym praca odbywała się na zmianę w dwóch zespołach, praktycznie bez względu na warunki atmosferyczne. Dolna część bastionu zaporęczowana przez Rosjan, charakteryzowała się wielką ekspozycją z pionowymi skalnymi odcinkami, poprzecinanymi okapami o nawet 3-metrowym wysięgu.


Wspinaczka powyżej dolnej części bastionu, powyżej obozu II
(fot. www.k2-8611.ru)

Działający powyżej obozu II, Nikołaj Totmjanin zaliczył 4-metrowy lot, który na szczęście nie zakończył się ciężkimi obrażeniami i następnego dnia (26 czerwca) pokonał kolejne dwa i pól wyciągu, rozbijając mały namiot na wysokości 7150 m n.p.m.

Początek lipca przyniósł gwałtowne załamanie pogody, które sprawiło, że większość wypraw działających na K2 zeszło na dół. Ale nie Rosjanie. Pomimo fatalnych warunków i trudności porównywanych przez samych Rosjan do tych, spotkanych wcześniej na Jannu, wciąż posuwali się do góry zakładając obóz III. Poza wysokimi umiejętnościami wspinaczkowymi musieli się wykazać dużą odpornością na przeraźliwe zimno i wysokość. Z przesyłanych na dół relacji wynikało, że środkowa część bastionu obfituje w wiele długich pionowych rys i zacięć zalanych lodem.

10 lipca, pomimo wciąż niesprzyjających warunków, grupie wysuniętej udało się założyć obóz IV na wysokości 7600 m n.p.m. i zaporęczować jeszcze kilka wyciągów powyżej. Tymczasem pogoda zaczęła się coraz bardziej pogarszać i zdecydowano się na zejście do niżej położonych obozów. Wówczas jeden z członków wyprawy, Witalij Iwanow poczuł się na tyle źle, że nie był w stanie schodzić o własnych siłach. Jeszcze tego samego dnia po południu do góry wyruszyły na pomoc dwa zespoły zaopatrzone w tlen. Grupa ratunkowa dotarła z tlenem do Iwanowa około godziny 22. Akcja sprowadzania Iwanowa na dół trwała trzy dni, a z uwagi na pogarszający się stan Rosjanina w akcji ratunkowej wzięli udział uczestnicy innych ekspedycji, znajdujących się bazie. Po osiągnięciu bazy został on natychmiast przetransportowany do Skardu w towarzystwie innego członka rosyjskiej wyprawy.


Ewakuacja chorego Iwanowa (fot. www.k2-8611.ru)

Po sześciu burzowych dniach (od 12 do 17 lipca) Rosjanie ponownie ruszyli do góry sprawdzić, co pozostało z pozostawionych wysoko obozów. Na szczęście wszystkie namioty w górze nadawały się do użytku. 21 lipca został założony obóz V, a jeden z Rosjan Nikołaj Czerny wyszedł jeszcze ponad założony obóz w celu sfotografowania niewidocznego z „piątki” terenu powyżej.

29 lipca dwie grupy wspinaczy – trio Sokołowa i czwórka Szabalina kontynuowały prace ponad obozem V. Po osiągnięciu końca lin poręczowych, pociągnęli kolejne półtora wyciągu, a dzień później 30 lipca zaporęczowali kolejne 6 i pół wyciągu, osiągając tym samym pola śnieżne ponad bastionem. Bastion zdobyty!!!


Wspinanie na bastionie zachodniej ściany (fot. www.k2-8611.ru)

Jednak zdobycie bastionu nie oznaczało jeszcze pokonania zachodniej ściany. Dalsza droga do szczytu wyglądała na bardzo trudną. W dodatku mikstowy teren był zwieńczony barierą skalną pod samym szczytem. Był to teren, który nie bardzo dawał nadzieję na założenie bezpiecznego obozu szóstego. Wcześniej planowano, że atak szczytowy nastąpi z obozu V, założonego na skraju pól lodowych. Jednak, aby atak z „piątki” był realny Rosjanie potrzebowali dwóch dni dobrej pogody na wejście na szczyt i jeden na zejście z powrotem do obozu V. W sumie trzy dni pogody. To wszystko na wysokości powyżej 8000 metrów, bez lin poręczowych i z małym namiotem, w którym grupa atakująca mogłaby przespać się podczas ataku szczytowego. Tymczasem oczekiwane polepszenie pogody nie nadchodziło.

1 sierpnia kolejny członek rosyjskiej wyprawy Aleksander Korobkow poczuł się źle i wymagał szybkiego transportu do szpitala. Jednak warunki atmosferyczne nie pozwalały na przylot helikoptera do bazy. Aleksander musiał czekać w bazie kolejne trzy dni, zanim przetransportowano go na dół.

Rosjanie nie czekając na poprawę pogody postanowili wyjść do góry z zamiarem osiągnięcia obozu V i oczekiwania tam na okno pogodowe, dające szansę na udany atak szczytowy. Grupa szczytowa osiągnęła „piątkę” 5 sierpnia. Powyżej, do wysokości 8000 metrów teren był zaporęczowany.

Po czterech dniach siedzenia w obozie V – w burzy, bez tlenu na wysokości 8000 metrów zespół Aleksiej Bołotow, Gienadij Kirjewski i Nikołaj Totmjanin wyruszył 9 sierpnia rano w kierunku szczytu K2. Byli w stałym kontakcie z bazą i informowali o swoim dobrym samopoczuciu. Tak naprawdę nawet, jeśli chcieliby opuścić obóz chcieliby, nie byli w stanie tego zrobić z powodu silnych wiatrów wiejących na górze i ciągłego opadu śniegu. A jednak 9 sierpnia (czwartek) wyszli z obozu V i po przewspinaniu 12 zaporęczowanych wcześniej ponad „piątką’ wyciągów, rozpoczęli wspinaczkę w kierunku szczytu. Rosjanie ograniczyli swój ekwipunek do naprawdę niezbędnego minimum – małego jednoosobowego namiotu, gotowania, dwóch karimat i dwóch śpiworów. W tym samym czasie od dołu podchodziły w stronę „piątki” kolejne zespoły, które planowały osiągnięcie szczytu w następnej kolejności. Prognozy pogody dla rejonu K2 przewidywały silne załamanie pogody w niedzielę 12 sierpnia, czyli w dniu, w którym grupa atakująca po ewentualnym zdobyciu szczytu powinna wracać z powrotem do obozu V. Wspinaczka w dziewiczym terenie powyżej ostatnich poręczówek przebiegała bardzo wolno, na co duży wpływ miało przebywanie od czterech dni w strefie śmierci.

O godz. 17 atakująca trójka założyła obóz VI na wysokości 8150 m n.p.m. (mały namiot, w którym zamierzali spędzić kolejną noc) blisko skał w prawej stronie ściany i 200 metrów poniżej dużej bariery skalnej. Następnego dnia, 10 sierpnia o 5 rano wyruszyli ponownie z zamiarem osiągnięcia późnym popołudniem szczytu. Śnieg miejscami sięgał do pasa. 100 metrów poniżej szczytu na wysokości 8550 m n.p.m. zatrzymała ich duża bariera skalna, której próby pokonania bez odpowiedniego sprzętu zakończyły się niepowodzeniem. Alksiej Bołotow, Gienadij Kirjewski i Nikołaj Totmjanin, którzy jak sami później przyznali, stracili zbyt dużo energii oczekując cztery dni i cztery noce w obozie piątym na poprawę pogody, musieli zawrócić 100 metrów od szczytu. W niedzielę 12 sierpnia zgodnie z prognozami przyszło masywne załamanie pogody i wszystkie zespoły rosyjskie zeszły na dół.


Totalne załamanie pogody (fot. www.k2-8611.ru)

Pomimo tego, że pierwszy atak szczytowy nie powiódł się, wspinacze powrócili do bazy z cennym materiałem filmowym, który okazał się bardzo pomocny przed kolejnym atakiem. 17 sierpnia z nadzieją na okno pogodowe w najbliższych dniach, wszystkie zespoły ruszyły do góry. Dwa dni później, pomimo bardzo silnego wiatru powyżej 7000 metrów pogoda pozwalała na posuwanie się wszystkich zespołów do góry, czego efektem było dotarcie czterech wspinaczy do obozu szóstego na wysokości 8150 m n.p.m.. W obozie piątym na 7500 m n.p.m. przebywało 6 wspinaczy, w obozie czwartym na 7200 m n.p.m. kolejnych 3.

20 sierpnia grupa prowadzona przez Pawła Szabalina wyruszyła z obozu VI na wysokości 8150 m n.p.m. w kierunku szczytu, ale po godzinie wspinaczki z powodu głębokiego śniegu, huraganowego wiatru i widoczności sięgającej 50 metrów, postanowili zawrócić do namiotów. Po kolejnej nocy powyżej 8000 metrów, ranek 21 sierpnia przywitał zespoły przebywające w górze czerwonymi burzowymi chmurami i silnym wiatrem.


Poranek w dniu ataku szczytowego (fot. www.k2-8611.ru)

Czwórka wpinaczy z obozu szóstego Paweł Szabalin, Iljas Tuchwatulin, Andriej Mariew i Vadim Popowicz wyruszyła do góry i osiągnęła obóz VII na wysokości 8400 m n.p.m., gdzie pozostał Szabalin i Tuchwatulin. Natomiast Mariew i Popowicz poszli dalej do góry i o godzinie 12.50 nawiązali łączność ze szczytu K2.


Na szczycie K2 (fot. www.k2-8611.ru)

Tym samym batalia o przejście zachodniej ściany drugiego, co do wysokości szczytu świata została uwieńczona sukcesem. O godzinie 18 obaj zdobywcy K2 byli już w obozie VI. W tym samym czasie na zachodniej ścianie K2 w obozach powyżej 8000 metrów przebywało łącznie 11 rosyjskich wspinaczy. Dzień później 22 sierpnia pomiędzy godziną 10.45, a 15 na szczycie kolejno meldowali się Nikołaj Totmjanin, Aleksiej Bołotow, Gleb Sokołow, Jewgienij Winogradski, Wiktor Wołodin, Gienadij Kiriewski, Witalij Gorelik, Paweł Szabalin i Iljas Tuchwatulin. Łącznie 11 osób.


K2 z linią nowej drogi Rosjan na zachodniej ścianie (fot. www.k2-8611.ru)

Pokonanie przez rosyjski zespół zachodniej ściany K2 to ogromny sukces. Faktu tego nie przyćmią nawet utyskiwania niektórych na styl, w jakim działali Rosjanie. Owszem nie było to wejście „light and fast”, ale ogrom pracy, jaki Rosjanie włożyli w pokonanie tej monstrualnej ściany, m.in. zaporęczowanie całego bastionu, mówi samo za siebie. Wszyscy uczestnicy wyprawy działali bez tlenu. Z 18 wspinających się członków ekspedycji 11 stanęło na szczycie. To dobitnie świadczy o klasie zespołu, którym przewodził Wiktor Kozłow. Rosjanie, choć już przecież nie najmłodsi (dwóch z nich podczas wyprawy zostało dziadkami) pokazali doświadczenie, nieustępliwość i hart ducha, bo jak inaczej nazwać przebywanie 6 dni powyżej 8000 metrów. Prorocze okazały się słowa Dodo Kopolda, wypowiedziane po przybyciu do bazy pod K2, że Rosjanie przyjechali na K2 z zamiarem zdobycia zachodniej ściany i nie odejdą stąd dopóki, jej nie zdobędą. Jaki będzie następny cel zespołu, który ma za sobą przejście północnych ścian Jannu, Everestu i zachodniej ściany K2? Rosjanie już teraz deklarują – K2 zimą. Czyżby zanosiło się na przełamanie zimowej dominacji Polaków na ośmiotysięcznych szczytach Himalajów i Karakorum? Zapewne przekonamy się o tym już podczas tej zimy.


Ekipa Rosjan po zdobyciu zachodniej ściany K2 (fot. www.k2-8611.ru)

Polskie akcenty na K2

Tego lata na K2 miały działać dwie wyprawy z udziałem Polaków. Wyprawa „Śladami Wandy Rutkiewicz – Broad Peak/K2 Expedition 2007” po zdobyciu przez trzech jej członków (news) Broad Peak (8051 m n.p.m.) i wypadku głównej pomysłodawczyni wyprawy Anny Czerwińskiej na Broad Peak, zakończyła działalność. Jedynym akcentem związanym z K2 było przyłączenie się Polaka Jacka Telera do działających pod K2 wspinaczy i próba wejścia na szczyt drogą normalną. Duża ilość śniegu na żebrze Abruzzi i ogólnie złe warunki pogodowe uniemożliwiły Jackowi zdobycie szczytu i tym samym jego druga już próba (po ubiegłorocznej zakończonej tragedią Rosjan, news) zdobycia szczytu K2 zakończyła się niepowodzeniem.

Dużo ambitniejsze plany względem K2 miała polsko-słowacka wyprawa „Alpinus K2 Expedition 2007” w składzie Piotr Morawski, Peter Hamor i Dodo Kopold. Celem zespołu było zdobycie K2 niezdobytą wówczas jeszcze zachodnią ścianą. Morawski i Słowacy planowali przejść zachodnią ścianę w linii próby m.in. Wojtka Kurtki z lewej strony bastionu, obleganego przez Rosjan – formacją zwaną „bananem”.

Plan przewidywał akcję trzyosobowego zespołu na lekko, bez oblężenia przy wykorzystaniu 5-, 7-dniowego okna pogodowego. Zespół był znakomicie zaaklimatyzowany po wcześniejszym zdobyciu Nanga Parbat (news) i taki plan miał jak najbardziej realne szanse powodzenia. Jednak czekanie na odpowiednie warunki pogodowe wciąż się przedłużało i powoli coraz bardziej prawdopodobne stawało się, że być może w tym roku nie będzie warunków na parodniową akcję w stylu alpejskim na zachodniej ścianie K2. W takiej sytuacji obydwaj Piotrowie i Dodo bez większych wątpliwości przyjęli propozycję czwórki wspinaczy (Gerlinde Kaltenbrunner, Dawid Gottler, Fabrizzio Zangrilli i Daniel Bartsch) o wspólnym ataku non-stop bez namiotów i śpiworów drogą Cesena południową ścianą K2. Taki atak siedmiu silnych osób, które mogłyby zmieniać się podczas torowania przy wykorzystaniu dwudniowego okna pogodowego, które miało się pojawić, miał realną szansę powodzenia.

Zespół ruszył do góry z bazy głównej 10 sierpnia, o 2 w nocy. W plecakach mieli jedynie ciepłe ubranie, trochę picia i jedzenia. Zespół okazał się naprawdę silny, więc posuwano się do góry w równym tempie. O godzinie 8 rano, po 6 godzinach wspinaczki osiągnięto wysokość 6400 m n.p.m., czyli miejsce obozu II. Tutaj wspinacze odpoczęli 2 godziny i ruszyli dalej. Przed 15-tą byli już na wysokości 7100 m n.p.m. w miejscu obozu III. Niestety pogoda zaczęła się psuć – mgła i lekki śnieg. Wieczorem, mimo kiepskiej pogody zespół ruszył do góry i o 2 w nocy osiągnął wysokość 7750 m n.p.m. w okolicach ramienia K2.

To tutaj Droga Cesena schodzi się z Drogą Normalną – drogą żebrem Abruzzi. Wydawało się, że przyjęty przez grupę śmiały plan powiedzie się. Niestety zmęczenie dawało się powoli we znaki. Trójka polsko-słowacka miała za sobą trzy bardzo krótkie noce i zwinięcie bazy wysuniętej. Mimo to o 6 rano wyruszyli w kierunku szczytu. Razem z nimi Gerlinde i Dawid, pozostała dwójka wycofała się. Niestety na wysokości około 8000 m n.p.m. śnieg okazał się głęboki, pogoda psuła się coraz bardziej coraz częściej dawało o sobie znać zmęczenie.

Cała piątka podjęła decyzję o ostatecznym odwrocie. Po 42 godzinach akcji praktycznie nonstop, cała grupa była ponownie w bazie. Piotr razem ze Słowakami czekali jeszcze przez tydzień w bazie na dobrą pogodę. Bez powodzenia. Mimo braku sukcesu na zachodniej K2, zrobiono całą Drogę Cesena na południowej ścianie, która kończy się na wysokości 7800 m n.p.m., dochodząc do Drogi Normalnej na żebrze Abruzzi. Swoją akcją udowodnili również, że posiadając dobrą aklimatyzację można zdobyć niższy ośmiotysięcznik z bazy jednego dnia.

Mariusz Wilanowski

Tagi:



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Długa akcja [3]
    Rosjanie odwalili kawał dobrej roboty, ale na mnie wrażenie zrobiła…

    4-10-2007
    cho_mik