13 stycznia 2009 08:01

Mamutowy remanent – Paweł Wojtas na Szaleństwie Ludzi Zdrowych

Latem 2008 roku Paweł Młody Wojtas poprowadził w Jaskini Mamutowej Szaleństwo Ludzi Zdrowych VI.7+ (3. przejście)*. Do momentu przejścia przez Bogdana Rokosza w grudniu Sprawy Honoru (news) było to najtrudniejsze RP w polskich skałach w 2008 roku. Zadaliśmy Pawłowi kilka (nieco spóźnionych) pytań na temat jego lipcowego prowadzenia.

Piotr Turkot (wspinanie.pl): Dość długo "ukrywałeś" swoje lipcowe przejście Szaleństwa Ludzi Zdrowych, a to przecież jedna z najtrudniejszych dróg pod Krakowem i twój osobisty mamutowy sukces. Jakie masz wspomnienia z tej drogi?

Paweł Wojtas: Przejście Szaleństwa było naturalną konsekwencją „wspinaczek” w Mamutowej. Po zrobieniu dwa lata temu Capoeiry od razu wbiłem się w Szaleństwo. Deklaracja (końcówka Szaleństwa) puściła w kilku próbach, więc zacząłem wstawiać się w całość. Niestety, dość szybko i pechowo nabawiłem się kontuzji (czyt. sezon w plecy).

W następnym sezonie odpuściłem Mamutową i zająłem się rekonwalescencją na Pochylcu. Dopiero w zeszłym roku (2008) na wiosnę zajrzałem znów do jaskini. Od pierwszej wstawki okazało się, że jest całkiem nieźle. Przez kilka sesji latałem z krawędzi okapu. Po delikatnej kosmetyce patentów (dzięki chłopaki ;-) droga puściła w kilku próbach. Co do urody – dojście Godoffem piękne, co zresztą zawsze powtarzam, natomiast wyjściowa płyta zdecydowanie nie urzeka.


Przed wejściem w płytę "Deklaracji"
(fot. Kasia Osuch/banghra.blogspot.com)

Mamutowa to dla waszego wtajemniczonego kręgu letnie miejsce treningowe, wykute i dokręcone chwyty, kombinacje i warianty pozwalają rozwijać moc. Czy ten aspekt treningowy całkowicie dominuje nad historycznym postrzeganiem jaskiniowych dróg? Czy w ogóle można wg ciebie mówić o aspekcie estetycznym? ;-)

W celu ogarnięcia wszystkich kombinacji i ograniczników faktycznie trzeba zostać troszkę „wtajemniczonym” w topografię jaskini. Mamutowa jest jednak jedynym miejscem pod Krakowem, gdzie można wspinać się w konkretnym przewieszeniu. Siłą rzeczy sprowadza się to więc do aspektu treningowego, choć można to sobie nazywać jakkolwiek. Przy okazji mają miejsce trudne przejścia, dzięki wypracowaniu odpowiedniej mocy, rzecz jasna. Zresztą osobiście nie widziałem żadnego trudniejszego powtórzenia, które nie byłoby okupione solidnym ładowaniem na danej linii.

Odnośnie „aspektów estetycznych” – niektóre drogi, nawet pomimo spreparowanych chwytów, oferują naprawdę ładne wspinanie. Jasne, że można grymasić na sztuczne bądź kute chwyty, ale bez nich nie istniałaby większość dróg w grocie.

Rozmawiamy kilka dni po ustanowieniu przez Bogdana Rokosza kolejnego kamienia milowego Mamutowej, czyli Sprawy Honoru VI.8. To przejście musiało wywrzeć duże wrażenie na stałych bywalcach jaskini. Wyobrażasz sobie siebie na tej wielkiej kombinacji? Czy jesteś w stanie coś powiedzieć o jej trudnościach – wszak zrobiłeś większość tamtejszych ekstremów i byłeś świadkiem wieloletnich wysiłków Bogdana.

Gratulacje i wielkie brawa dla Bogdana za konsekwentne doprowadzenie sprawy do końca! Sprawa honoru była nazywana roboczo przez większość bywalców mamutowej „K…ą linią”. Myślę, że nic dodać nic ująć w tej kwestii. Przejście wywarło wrażenie i to spore. Większość osób jakoś tam ostrzyła sobie zęby na pociągnięcie całości, w tym również ja. Jak to będzie, zobaczymy na wiosnę.

Linia zaproponowana przez Bogdana bez wątpienia stanowi nie lada wyzwanie, ale podobno raz zrobione drogi są potem łatwiejsze – na to liczę ;-) Sprawa honoru oprócz pełnej gamy umiejętności wspinaczkowych i solidnej mocy wymaga także żelaznej psychy – najtrudniejsza sekwencja znajduje się bowiem na końcu drogi. Znając Bogdana jednego nie boję się na pewno, a mianowicie tego, że wycena jest zawyżona ;-)

*Drugie przejście Szaleństwa Ludzi Zdrowych należy do Łukasza Müllera (2005).




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    nic na siłe [208]
    "Jasne, że można grymasić na sztuczne bądź kute chwyty, ale…

    13-01-2009
    młody