28 stycznia 2009 10:10

Nie tylko Beny, czyli początek zimy w Szkocji

Zima zawitała w Szkocji dość wcześnie, bo już na początku października. Tradycyjnie tłumy obrały kierunek Northern Corries. Powody tego są dwa: dość wcześnie zawiązują się tam dogodne warunki oraz dojście z parkingu do kotłów zajmuje tylko 45 minut.

W tym gronie znaleźli się również Ian Parnell i Jon Winter, którzy zaatakowali Big Daddy (VII,8).

Zaliczyłem pierwsze upuszczenie dziaby, potem niezdarną walkę z zamarzniętym friendem i zalodzoną rysę w finałowym okapie pierwszego wyciągu… – relacjonuje Parnell – Mimo, że droga okazała się łatwiejsza niż wyglądała, to i tak musi być najtrudniejszą VII w Szkocji.


Jon Winter na końcu pierwszego wyciągu drogi "Big Daddy"
(fot. Ian Parnell)

***

Idźmy dalej… Na Ben Nevis Andy Benson i Rich Cross powtórzyli Sioux Wall (VIII,8). Ta eksponowana droga w opinii zespołu jest zadziwiającą wspinaczką… Następnie duet dokonuje zimowego przejścia Heidbanger. Linia pomimo, że bardziej wymagająca – zarówno technicznie jak i psychicznie (uboga asekuracja), otrzymała taką samą wycenę, co Sioux Wall. Czy zatem Sioux jest przeceniona? Czy wycena Heidbangera zaniżona?

Tymczasem Jan Parnel, tym razem w zespole z Andy Bensonem, pojawił się w Fort William (rezygnując z urlopu we Francji, a konkretnie w Chamonix). Panowie zajęli się zimowym przejściem Devastation. Droga okazała się jednak łatwiejsza, niż oczekiwano, czyli tylko VII,8.

Potem zespół przeniósł się pod najpiękniejszą górę Szkocji – Buachaille Etive Mor. W idealnych warunkach pogodowych, choć przy dość niestabilnym śniegu i w zapadających ciemnościach, pokonał Ravens Edge (VII,7/8).


Uważana za najpiękniejszą górę Szkocji – piramida Buachaille Etive Mor
(fot. skyscrapercity.com)


Andy Benson na 3.wyciągu "Ravens Edge" (fot. Ian Parnell)

Nie można nie wspomnieć również o dokonaniach Dave’a MacLeoda. Wspólnie z Malcolmem Kentem zaproponowali nową linię w paśmie Mamores, Yo Bro o trudnościach VIII,9. Pasaż składa się z dwóch wyciagów po 35m, przy czym trudności znajdują się na pierwszym, przewieszonym zacięciu.

W Gray Corries, Tony Stone i Viv Scott pokonali grań Full Frontal (VII,8). Droga opiera się o dwa wiszące zacięcia połączone poziomą rysą i wyprowadzające do wymagającej płytki z przewieszoną przerysą. Prowadzenie Tony’ego w trudnościach wyglądało deprymująco łatwo – podsumował Scott.

***

Wróćmy do zespołu Parnell-Winter. Po 7-godzinnej akcji osiągnęli szczyt Beinn Eighe przez  klasyczną West Buttress (IV,4 400m). Po powrocie do podstawy postanowili spróbować czegoś "ambitniejszego". W ciągu następnych 7 godzin i niezliczonych "ślepych uliczkach" dotarli nową linią na wysokość 2/3 ściany, kiedy zapadła ciemność. Wycof w West Central Wall jest dość kłopotliwy, kiedy nie osiągnie się końca drogi. Wspinacze postanowili więc wytrawersować do Fuselage Gully (z ang. kadłubowy żleb – zwany tak przez szczątki rozbitego samolotu). Nastąpiło jednak załamanie pogody – śnieżyca z silnym wiatrem (90km/h). Kiedy dotarli do żlebu, zastali w nim świeży śnieg do pasa. Rozpoczęło się żmudne torowanie pomiędzy rozrzuconymi częściami wraku, a po przewinięciu się przez kokpit wspinacze osiągnęli dolną część żlebu. Parnell zauważył, że mimo iż śnieg był wciąż głęboki, to jednak zmienił swą konsystencję. Za późno jednak, aby przewidzieć skutki – wspinacze zjechali z lawiną.

Moją jedyną nadzieją było zahaczenie o jakąś część samolotu – wspomina Ian – Uderzenie było brutalne, ale jeszcze nigdy ból nie był tak dobry.

Pomimo zrobienia kilku młynków i przysypania śniegiem, obyło się bez jakichkolwiek złamań, kończąc jedynie na silnych stłuczeniach. Potem, na dokładkę, w nieustającej śnieżycy musięli sprostać 3-godzinnej drodze do parkingu, w trakcie której napotkali zespół ratowników, którzy wyszli zaniepokojeni ich przedłużającym się powrotem.

Wszystko, co mogę powiedzieć teraz to to, że widzieliśmy każdy możliwy aspekt szkockiej zimy włączając takie rzeczy, których nie chciałbym już nigdy więcej nie widzieć – podsumowuje Ian.

Jakby tego było mało, w trakcie podróży do domu auto Jona Wintera wpada w poślizg i zostaje… skasowane. Tym razem wspinacze wychodzą bez szwanku.


Jan Parnell demonstruje swoje obrażenia (fot. arch. Ian Parnell)

Pozostając w rejonie Beinn Eighe, Pete Benson i Guy Robertson wreszcie poprowadzili "odwieczny" problem pod roboczą nazwą The Eiger Project, z uwagi na podobieństwo do północnej ściany tejże góry. Wcześniej wspinaczom udało się osiągnąć połowę drogi, gdzie Guy skutecznie pozbył się swoich dziab wraz z odpękniętym masywnym blokiem. Udane pierwsze poprowadzenie rozpoczęli 4-godzinnym nocnym podejściem, aby móc wejść w ścianę o 5 rano. Pomimo tego ostatni wyciąg odbyli w świetle czołówek. 240-metrowa linia otrzymała nazwę The God Delusion i pełną respektu wycenę IX,9.


Ostatni wyciąg robiony już w świetle czołówek – wspina się
Pete Benson (fot. Guy Robertson) – wiecej zdjęc w galerii

***

W połowie grudnia Ian Parnell i Jon Winter wraz z Andy Turnerem powracają jednak na północ. Tym razem autem zastępczym z ubezpieczalni. Przejeżdżając przez Ranoch Moor prowadzący Parnell jechał dość blisko samochodu terenowego, który nawet nie wykonuje żadnego manewru przejeżdzając przez leżące na środku szosy ciało jelenia. Zaskoczony Ian uderza Nissanem Micrą w truchło rozbijając chłodnicę. Dalszą część podróży odbywają autostopem. To jakaś klątwa… – prorokuje Ian.

Gdy Jon Winter załatwia sprawę rozbitej Micry, Ian Parnell i Andy Turner wybierają się na legendarną Duel (IX,9) w Stob Coire Nan Lochan. Ta niezwykła droga powstała w 1999 dzięki uporowi Raba Andersona i Dave’a Cuthbrertsona, którzy przez kilka sezonów dokonali 7 prób przed ostatecznym poprowadzeniem. Historycznie jest to prawdopodobnie pierwszy pasaż w Szkocji o trudnościach IX.

Już od samego początku pogoda nie była najlepsza i przez cały czas wspinaczom towarzyszyła pyłówka. Do tego jeszcze napotkali liczne polewy lodowe, które uniemożliwiały osadzenie jakiegokolwiek z 11 zabranych friendów oraz zmuszały do wspinania się po 5mm lodzie. Zespół jednak zakończył wspinaczkę z powodzeniem, czyli drugim powtórzeniem drogi. Szczególnie Parnell był zadowolony, mając nadzieję, że prześladujący go pech wreszcie minął. Na ironię, po powrocie do domu okazało się, że dziwne drganie dziaby towarzyszące wspinaczce spowodowane było pęknięciem rękojeści, która trzymała się tylko na obklejającej czekan taśmie…


Andy Turner na 3 wyciągu drogi "Duel" (fot. Ian Parnell)

Ostatni „big news” nadszedł od Nicka Cartera i Martina Morana, którzy dokonali pierwszego zimowego przejścia Hung, Drawn and Quartered (VIII,8) na Am Basteir. Nie obyło się jednak bez kontrowersji. Dzień przed wspinaczką odwilż skutecznie pozbawiła ściany realnego „charakteru zimowego”. Wspinacze jednak uznali, że "gdzieś" w szczelinach są jakieś polewy, a po prawdzie duet zdecydował się  na drytooling. Odrywając się jednak od etyki, jest to jedna z najbardziej technicznych dróg w Szkocji. Prowadzi ona 75m przewieszeniem, a na pierwszym wyciągu do pokonania jest 4-metrowy dach.

***

Inne ciekawsze przejścia:

  • Viv Scott i Steve Ashworth Spitfire (VII,8) Beinn Eighe – pierwsze zimowe,
  • Pete Benson i Rossa Hewitt Hot Toddy (VII,8) Coire na Ciche – powtórzenie,
  • Simon Richardson i Ian Small A Wall Too Far (VII,8) Lochnagar – nowa droga,
  • Blair Fyffe i Tony Stone The Secret (VIII,9) Ben Nevis – 2.powtórzenie.

Źródła: davemacleod.blogspot.com, scottishclimbs.com, thebmc.co.uk, ukclimbing.com, mixedmaster.blogspot.com, ianparnellphotography.blogspot.com, andyturnerclimbing.com,  jamesthacker.co.uk

Tomek Mazur

Tagi:



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum