13 marca 2009 08:01

Nie oglądam się na innych… – rozmawiamy z Łukaszem Dudkiem

Swoim przejściem Łukasz Dudek w pewnym sensie otworzył furtkę innym naszym wspinaczom. Pokazał, że cyfra z dziewiątką z przodu nie jest aż tak straszna, jakby się mogło wydawać i po prostu się da:-). Mam przeczucie, że w tym roku czeka nas jeszcze kilka podobnych dróg w polskim wykonaniu. Dodając do tego sukces Bogdana Rokosza sprzed kilku miesięcy w Jaskini Mamutowej (Sprawa Honoru VI.8, news), robi się bardzo obiecująco…


Łukasz Dudek – „Martin Krpan” 9a (fot. Climb.pl)

Dorota Dubicka (wspinanie.pl): Na początek gratulacje za świetne przejście. To podwójny sukces, z jednej strony twoja najmocniejsza droga w dorobku, z drugiej najtrudniejsza sportowa linia zrobiona przez Polaka za granicą. Ten historyczny aspekt przejścia ma dla ciebie jakieś szczególne znaczenie?

Łukasz Dudek: Dzięki. Sukces cieszy, to oczywiste, ale czy stał się on momentem przełomowym w moim wspinaniu? Bardziej przekonał o słuszności wyboru mojej ścieżki życia, roli motywacji i wytrwałości w dążeniu do pokonywania kolejnych barier, które jeszcze niedawno wydawały mi się nie do przeskoczenia. Przejście Martina Krpana było naturalną konsekwencją dotychczasowego działania. Od lat starałem się wzbogacać swoje umiejętności wspinaczkowe i z każdym rokiem wyglądało to coraz lepiej. Miałem to szczęście, że pierwsze przejście padło akurat na mnie, ale gdyby tak się nie stało, nie miałoby to dla mnie żadnego znaczenia. Nie oglądam się na innych, staram się pracować nad swoimi słabościami i stale podnosić swój poziom… Czy Martin Krpan stał się moim ostatnim stopniem piramidy? Tego nie wiem…

Twoje przejście zbliżyło nas do światowej czołówki. Możemy wreszcie pochwalić się topowym, westowym wynikiem. Powiedz szczerze, odczuwałeś wcześniej jakiś dystans, może nawet kompleks wobec europejskiej czołówki? Czy w ogóle myślisz w tych kategoriach?

Kompleksów może nie odczuwałem, ale dystans z pewnością tak. Znam swoje miejsce w szeregu. Sporo jeździłem po znanych rejonach skalnych, dzięki czemu miałem okazję podziwiać w akcji czołowych zawodników świata. Różnica uwidacznia się przede wszystkim w przygotowaniu fizycznym, mniejsza jeśli chodzi o umiejętności techniczne. Każdy z nich dysponuje tęgą bułą i potężnym szponem, dzięki czemu potrafią robić trudne drogi w bardzo szybkim czasie, przy użyciu nie najlepszych patentów. Niech martwią się jednak Ci, którym przyjdzie z nimi rywalizować na zawodach :-)

Wracając do Martina Krpana, jak oceniasz jej trudności? A może inaczej, jak odczuwasz różnicę między 8c+ i 9a. Pytam, bo po poprowadzeniu Martina Krpana powiedziałeś, że poszło ci raczej łatwo i czułeś jeszcze zapas mocy… Poza tym 6 dni na rozpracowanie i realizację to całkiem niezły czas :-)

Martin Krpan ma charakter wybitnie ciągowy. Drogi 8c+, które do tej pory poprowadziłem również taki miały. Różnica polega na tym, iż na tamtych drogach poszczególne ruchy były zdecydowanie łatwiejsze i w dodatku istniały bardziej komfortowe miejsca, w których można było dychnąć przed kolejnymi sekwencjami. Na Martinie w miejscach odpoczynkowych potrzebny był spory zapas sił, by móc się w nich utrzymać.

Faktycznie, droga padła dość szybko, ale też czułem się znakomicie przygotowany, jak nigdy dotąd. W styczniu walcząc z drogą Konec Mira (wychodzi wspólnie z Krpanem) doszedłem w ciągu do zjazdowego dopiero czwartego dnia, natomiast po powrocie w lutym do Ospu, już pierwszego dnia mogłem tą samą drogę pokonać kilka razy pod rząd. Jest to zdecydowanie najtrudniejsza droga, jaką udało mi sie w życiu poprowadzić.


Syte przechwyty na „Martinie Krpanie” (fot. Climb.pl)

Opowiedz trochę o samej linii, o jej charakterze i przebiegu. Co było dla ciebie największym wyzwaniem – poza cyfrą:-) na drodze?

Martin Krpan znajduje się w prawej części Mišji Peč. Biegnie wznoszącym sie trawersem z prawej do lewej strony. Linia składa się z około 50 przechwytów. Możemy ją podzielić na dwie części: pierwsza łatwiejsza to odcinek biegnący wspólnie ze Strelovodem – myślę, że trudność oscyluje w granicach 8a+ może 8a+/b. Tę część należy przejść szybko i pewnie. Po niej następuje niewygodny rest na złapanie oddechu i zamagnezjowanie dłoni. Tutaj droga łączy się z Koncem Mira 8c/c+. Po odpoczynku wchodzimy w boulderową sekwencję po podchwytach. Jest to najtrudniejszy odcinek drogi. Właśnie w tym miejscu większość prób kończy się niepowodzeniem. Po przejściu tego miejsca tylko raz spadłem wyżej. Sekwencję zamykają dwie trudne wpinki, do których trzeba czujnie się ustawić hacząc obie pięty. Do końca pozostaje już ciągowe wspinanie po krawądkach i odciągach o trudnościach 8b+. Odcinek ten wymaga precyzyjnych, dalekich i atletycznych ruchów, co przy wybraniu okazuje się sporym problemem…

Całość drogi to tak naprawdę kilka trudnych sekwencji. Kluczem jest wyrobienie takiego zapasu siły, by całość zmieniła charakter z bulderowego na wytrzymałościowy.

Dlaczego akurat słoweński klasyk? Postawiłeś na to konkretne 9a już jakiś czas temu, czy decyzja przyszła nagle. Z drugiej strony, patrząc na twoje tegoroczne przejścia z Mišja Peč (już abstrahując od Martina Krpana), to Słowenia bardzo ci ostatnio „służy”:-)*

Wybór drogi był zupełnie przypadkowy. Wracając z półtoramiesięcznego miesięcznego tripu po Hiszpanii zrobiliśmy tygodniowy przystanek w Ospie. Początkowo myślałem o Sanjski par extension, ale ze względu na to, iż Bogdan miał zaległości w prawej lodówce uzgodniliśmy, że właśnie tam będziemy koncentrować swoją uwagę. Na pierwszy ogień poszedł Missing Drink 8b+, który stanowi wyjście Konca Mira, a następnie właśnie Konec Mira. Był to ostatni dzień wyjazdu. Jeszcze tego samego dnia przehaczyłem brakujący kawałek całości Krpana. Wracając do Polski wiedziałem, że tak rozgrzebanej drogi nie zostawię. Wstępnie zakładałem na przejście dwa wyjazdy. Doczekałem się już na pierwszym…

Idąc za ciosem, w Ospie czekają jeszcze inne „dziewiątki a”; wspomniany przez ciebie Sanjski par extension (Sanjski par do vrha) Uroša Perko i Halupca 1979 Klemena Becana. Co ty na to? Wracasz do Ospu?

Osp jest chyba najbliższym westowym rejonem z prawdziwego zdarzenia, z południowej Polski to około 10 godzin jazdy samochodem, z pewnością wrócę tam jeszcze nie raz. Chodzi mi po głowie kilka dróg na ten sezon, wśród nich Sanjski Par extension, więc czemu nie?

To były twoje pierwsze przymiarki do 9a, czy próbowałeś tak trudnej drogi już wcześniej, np. w Hiszpanii, Francji?

Latem zeszłego roku podczas pobytu w Gorges du Loup próbowałem Kinematix. Wykonałem wszystkie przechwyty, ale połączenie ich wszystkich w ciąg wymagałoby ode mnie zbyt dużego zaangażowania. Uznałem, że siedzenie kilka tygodni na jednej drodze nie byłoby zbyt rozwojowe i korzystniejsze będzie zrobienie kilku łatwiejszych dróg, ale za to w krótszym czasie.

We wrześniu byłem o krok od zrobienia Underground w Arco. Droga ta jest moim wspinaczkowym marzeniem, po raz pierwszy miałem okazję ją podziwiać podczas jednego z moich pionierskich wyjazdów wspinaczkowych. Stojąc wtedy pod drogą powiedziałem sobie, że osiągnę w przyszłości taki poziom, by móc ją poprowadzić. Tamtego dnia takie myślenie było zupełnie absurdalne…

Jak wyglądał twój trening zimowy, miałeś ułożony jakiś ścisły plan pod realizację? Lubisz w ogóle trenować pod dachem?

Żyjemy w klimacie, w którym jesteśmy skazani na korzystanie ze ścianek wspinaczkowych. Traktuje panel w kategoriach przyrządu treningowego, dzięki któremu mogę przygotować się fizycznie do zamierzonych projektów w skałach. Dlatego ważne jest, by polubić swój trening. Aby to osiągnąć potrzebne jest postawienia sobie celów zarówno tych najbliższych jak i dalszych. Trening nabiera wtedy sensu. Wiesz, po co to wszystko robisz, do czego zmierzasz. Wyjazdy w skały są właśnie dla mnie taką porcją motywacji. Myślę, że gdyby nie istniała taka formy aktywności nie uczestniczyłbym w tym sporcie.

Nie miałem ułożonego żadnego ścisłego planu. Mój poprzedni sezon tak naprawdę się nie skończył, a nowy nie zaczął. Nie robiłem żadnej dłuższej przerwy od wspinania, płynnie przeszedłem w nowy sezon. Dłuższe przerwy źle wpływają na mój organizm, w okresie roztrenowania wspinam się po łatwiejszych drogach. Od października do połowy grudnia trenowałem na sztucznych obiektach, natomiast drugą połowę grudnia i stycznia spędziłem w skałach. Z racji tego, iż zła pogoda mocno ograniczała nasze działania wspinaczkowe, wróciłem do kraju fizycznie wypoczęty. Dwa tygodnie na szybkie doładowanie przedramion i bicepsów spowodowały przypływ mocy, który przekułem na sukces w Ospie.

Na „Martinie Krpanie” (fot. Climb.pl)

A przy okazji, sporo masz teraz czasu na wspinanie? Praca, studia?

W zeszłym roku skończyłem studia i muszę przyznać, że wspinaczkowo jest teraz dużo lepiej. Wyjeżdżam, kiedy mam formę i ochotę, a nie jak do tej pory w przerwach między zajęciami, które są odgórnie ustalone. Zmieniła się tylko formuła tych wyjazdów, wielotygodniowe wojaże zostały zastąpione kilkudniowymi, ale za to częstszymi.

Nie pracuję codziennie, co oczywiście wiąże się z mniejszą zawartością portfela, ale praca dorywcza + firma S-grupa, która w dużej mierze dofinansowuje moje wyjazdy pozwalają mi na codzienne życie i realizowanie swojej pasji. Poza tym posiadam bardzo dużą akceptację tego, co robię od swojej rodziny i dziewczyny. Mam wśród nich oparcie i zrozumienie, mogę zawsze zwrócić się o pomoc. W czasie, gdy pracuję trenuje na sztucznych ściankach. Natomiast, gdy mam wolne, staram się wyjeżdżać w skały. Łączenie obu tych aktywności jest najlepszym rozwiązaniem, wzajemnie się one uzupełniają, co powoduje, że trening staje się kompletny.

Na koniec, jakie masz najbliższe plany wyjazdowo/wspinaczkowe? Może coś trudniejszego w naszych skałach? Kusi cię Mamutowa?:-) Pytam o cyfrę, bo akurat ona jest „bohaterką” naszej rozmowy…

Wiosna to na pewno dwa miejsca: w pierwszej kolejności Arco, w drugiej Osp. Dalej trudno mi cokolwiek planować, wszystko się szybko zmienia :-) Z braku laku może w nasze skały też pojadę, ale szorowanie nosem po ścianie i puchnące łydki od stopni nie zachęcają mnie zbytnio. W Mamutowej szychtę na pewno jakąś odbędę, wypada przynajmniej raz do roku odwiedzić to miejsce. Może w tym roku uda mi się zaangażować w którąś z trudniejszych tamtejszych dróg. Zobaczymy…

Dzięki za rozmowę.

*Tegoroczne przejścia Łukasza z Ospu:

  • Martin Krpan 9a RP
  • Konec Mira 8c/c+ RP
  • Strelovod 8c RP
  • Missig Drink 8b+ RP (2.próba)
  • Iglu 8a OS
  • Cao Bejbe 8a OS

***

O sukcesie Łukasza powiedzieli:

Adam Pustelnik

Bardzo się cieszę, że udało mu się zrobić tą drogę. Bardzo długo na to czekałem i nareszcie któryś z chłopaków dał radę. W sumie to już całkiem dawno temu wyglądało na to, że Łukasz jest gotowy na 9a, tak więc jest to przejście mocno zasłużone. Mam nadzieję, że teraz i innym będzie łatwiej, a dla Łukasza to dopiero początek drogi. To naprawdę bardzo fajne wydarzenie i wreszcie czuję, że ktoś z czołówki wziął sie do roboty i zaczyna prowadzić polskie wspinanie sportowe do przodu, a nasze przejścia skalne będą prezentowały światowy poziom.

***

Konrad Saladra

Co tu dużo mówić, Duders w sposób ultra-stylowy wyzerował prawą lodówkę na Misji. Maratończyk był nieuniknionym następstwem planu pt. „łączmy się w pary”, realizowanego od jakiegoś czasu w Ospie przez wyżej wymienionego. Jego foremka osiągnęła wskaźnik, o którym WIG20 nawet nigdy nie marzył…, niech na jego cześć zagra „Beżo-disco Band”! Skoro prowadzenie najpierwszej w historii polskiego skałkarstwa „dziewiątki a” odbyło się poniżej progu zakwaszenia organizmu Pana Łukasza D., pozostaje tylko lekki żal, że Martin K. nie ma przedłużenia za 9a+ ;) Teraz to dopiero się zacznie…

***

Maciek Oczko

Bardzo się cieszę, że wreszcie się coś ruszyło w naszym sportowym wspinaniu. 9a nie jest już światowym topem, ale styl w jakim Łukasz robi kolejne drogi zdecydowanie zalicza go do grona najlepszych wspinaczy. Jestem pewien, że już w tym roku zrobi się o nim naprawdę głośno i to nie tylko w naszym polskim zaścianku. Gratulacje dla Łukasza, no i dla Basi, która jest jego głównym motywatorem.

***

Bogdan Rokosz (La Sportiva, V14, Magazyn Górski)

Co tu dużo mówić, Łukasz jest w świetnej formie. Przez ponad miesiąc podczas wyjazdu do Francji, Hiszpanii i Słowenii obserwowałem go na różnych drogach i było dla mnie jasne, że to co zrobił wtedy to tylko preludium do trudniejszych przejść. Myślę, że Martin Krpan to nie koniec. Opisałem ten nasz wyjazd w najnowszym Magazynie Górskim. Łukasz zrobił wtedy w Ospie Missing Drink (końcówkę Martina) i Konec Mira (środek tej kombinacji). Na naszym wyjeździe poznał też początek, czyli pierwsze metry ze Strelovoda. Cieszę się bardzo, że tak szybko wrócił na Misję i zakończył „prawą lodówkę”.

***

Mateusz Haładaj

Od pierwszego prowadzenia drogi 8c+ przez Adama Pustelnika minęło już 6 lat. Ostatni sezon pokazał, że średni poziom polskiego wspinania znacząco się podnióśł. Prowadzenie pierwszego 9a było tylko kwestią czasu. Z pewnością pierwsza dziewiątka Łukasza, tak jak pierwsza ósemka otwiera pewien rozdział. Myślę, że polska czołówka męskiego wspinania ma szansę nadrobić zaległości względem światowego peletonu, Panie pokazały to już kilka lat temu. Gratulacje Duder!

Dorota Dubicka




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Gratulacje dla sponsora, czyli S-Grupy! [1]
    Serdecznie gratulujemy sponsorowi Łukasza, czyli S-Grupie za trafioną inwestycję! (Do…

    13-03-2009
    Radziu