7 kwietnia 2009 08:01

Formularz VI.7 – Waldemar Podhajny

Data ur.: 1963
Waga (obecna i w szczycie formy): Obecna to 70 kg (oj dużo, za dużo). Przy wadze 63-64 kg wspina mi się dobrze. Potrafiłem osiągnąć 61 kg, ale było to bez sensu.
Wzrost: 179 cm
Najlepszy OS: 8a (ale w lajtowym rejonie).
Najlepsze RP: 8b+ (dla odmiany w wymagającym Visnove).
Najlepszy wynik w zawodach: Nie startowałem w ogólnopolskich zawodach. Najmilsze wspomnienia z zawodów to pierwsza edycja Pucharu Posępnej Klamy (były kiedyś takie lokalne zawody boulderowe w Gliwicach z dość silną obsadą). Udało mi się zająć pierwsze miejsce – zupełny cufal. Tam usłyszałem z ust jednego z mocniejszych zawodników – już nie boję się być starym. Zrobiło mi się miło.
Sponsorzy: brak (sam siebie sponsoruję).
Buty: od paru lat wspinam się w five-tenach. Lubię modele zapinane na rzepy – łatwo się je ubiera i są dobrze dopasowane. Zresztą na mocno przewieszonych drogach wystarczają zwykłe” kapcie”, byle były wygodne.


Waldek Podhajny w Rodellar

  • Pytania wspinaczkowe

Najpiękniejsza droga, jaką zrobiłeś? Spróbuj przekonać nas uzasadnieniem.

Trudno mi wyróżnić jakąś konkretną drogę. W takich rejonach jak Rodellar, Osp i Terradets prawie wszystkie drogi są piękne. Lubię długie, monotonnie wywieszone, bez miejsc restowych – takie czysto wytrzymałościowe tury. Rodellar jest dla mnie super rejonem. Ze wszystkich tamtejszych dróg najcieplej wspominam Gladiatora, może dlatego że była to moja pierwsza 8b.

Marzy mi się gładka, przewieszona płyta z wijącym się ascetycznym kaloryferem – sam miód.


Ulubione chwyty w El Chorro

Wolisz zaryzykować wyjazd w nowe rejony czy odwiedzać pewniaki (klasyki)?

Lubię wyjazdy w sprawdzone rejony, ale nawet super klasyki potrafią rozczarować. Nie jestem miłośnikiem Céüse. Podziwiam osoby, które potrafią zrobić tam dobry wynik.

Przed wyjazdem w nieznany rejon lubię zasięgnąć opinii o tym rejonie od osób, które już się tam wspinały. Niestety nie mogę poświęcić na wspinanie aż tyle czasu, ile bym chciał i żal by mi było wtopić.

Co najbardziej lubisz we wspinie (możesz podać kilka powodów)?

We wspinaniu lubię wszystko. Jeśli mam ochotę na długie i wywalone drogi, to lecę do Hiszpanii. Kiedy czuję przesyt „pływaniem po klamach”, to przerzucam się na bouldering. Piękno pojedynczego przechwytu i niemal nieograniczona liczba prób, które można wykonać na danej przystawce są super.

Czasami nachodzi mnie ochota nadstawić przysłowiowy tyłek, zabieram węzełki i jadę na Hejszowinę. Różnorodność tego sportu/hobby jest tym, co najbardziej mnie w nim pociąga.


Na ścianie Szczelińca Wielkiego (fot. Piotr Czmoch/8a.pl)

Co cię drażni, irytuje, zniechęca we wspinaniu?

Zawsze można znaleźć minusy – kolejki pod drogami, znikające ze ściany ekspresy, czy zmieniające właściciela buty. Wspinanie robi się coraz bardziej masowe, zanika pewna elitarność tego sportu. Dla mnie są to jednak drobne sprawy.Wspinanie naprawdę jest super.

Jakie jest twoje największe konkretne wspinaczkowe marzenie (mile widziana szczerość)? Co byś wolał zrobić 8c OS czy 9b RP, a może coś zupełnie innego?

8c OS lub 9b RP – dla mnie to zupełna abstrakcja.

Mam takie swoje prywatne marzenie. Myśląc o wspinaniu zawsze mam przygotowany plan A, B i C.

Plan A – to pokonanie drogi 8c ( byłoby super).
Plan B – to utrzymanie dotychczasowego poziomu.
Plan C – to w ogóle móc się wspinać. W czasie swoich 28 sezonów wspinaczkowych przeszedłem chyba wszystkie możliwe kontuzje i wiem, jak bardzo cienka jest granica między planem A i C.
Przechodząc do konkretów to bardzo chciałbym pokonać Wielki Okap na Szczelińcu (chylę czoła przed autorem drogi za upór, determinację i styl przejścia).

W ogóle to ciągną mnie trudne drogi w niemieckich piaskowcach – tylko nie wiem, czy kiedykolwiek się odważę.


Visnove – na drodze "Kummombo" X, poniżej na "Panter" X+

Jak wygląda twoja wizja przyszłości wspinania w Polsce i na świecie?

Nie mnie prorokować, jak potoczy się wspinanie.

Co się będzie działo w Polsce jest łatwiej zgadnąć, bo ze względu na znikomą ilość skał w naszym kraju trudno mówić tu o jakimś wybitnym rozwoju. Aby coś konkretnego zmienić w tej sprawie, musieliby najpierw „zniknąć tzw. „ekolodzy”. Cudzysłów jest tutaj bardzo istotny, bo należy rozróżnić prawdziwych miłośników przyrody od tych, dla których kawałek kolczastego krzaka, czy odrobina mchu jest ważniejsza od prawdziwej ochrony skał. Przykłady można mnożyć. Wystarczy wspomnieć o dolinie Prądnika czy Hejszowinie. Bez radykalnego zwiększenia ilości miejsc, w których można się wspinać, trudno będzie mówić o jakimś rozsądnym rozwoju wspinania w naszym kraju.


Szczeliniec raz jeszcze (fot. Piotr Czmoch/8a.pl)

  • Pytania niewspinaczkowe (choć jak widać nie do końca)

Jaka dziedzina życia oprócz wspinania fascynuje cię najbardziej?

Lubię chodzić po górach, kocham historię – szczególnie ostatniej wojny, ale trudno porównywać to ze wspinaniem. Bardziej koresponduje ze wspinaniem moja miłość do pociągów. Będąc parę lat temu w El Chorro mieszkaliśmy w wynajętym pokoju w budynku nieczynnego dworca. Nie opuszczałem żadnej okazji, aby popatrzeć na przejeżdżające pociągi. Po 2-tygodniowym pobycie znałem już cały rozkład jazdy na pamięć. Z tego też powodu lubię mieszkać w refugio w Terradets (chociaż pociągów jeździ tam, co kot napłakał), ale za to dojazd do schroniska linią kolejową z Lleidy jest super.

Jak widzisz łączenie wspinania z życiem osobistym lub zawodowym?

Nie widzę, ale jakoś staram się to robić.

Jaka muzyka gra ostatnio dla ciebie?

Muzyki słucham tylko w samochodzie i nie mam żadnych ustalonych gustów. Lubię wszystko, od dobrego starego rocka (Led Zeppelin) po Marka Grechutę i innych polskich wykonawców.

Czy powinny być jakieś granice wolności słowa na forach internetowych?

Na ten temat nie będę się wypowiadał.

Podaj swoją definicję szczęścia.

Może zabrzmi to głupio i sztampowo, ale ja już zbliżam się powoli do 50-tki i dla mnie szczęście to moja kochana żona, dwie fajne córy i to, że wciąż mogę się wspinać.

Masz gości, których chcesz godnie podjąć, podaj jadłospis.

Jestem prymitywistą żywieniowym. Na wyjazdach królują kanapki. Żadnego gotowania.
Lubię gości, ale niech nie liczą na wybitną ucztę kulinarną w moim wykonaniu.

Słodycze – jadasz, unikasz, nie jadasz i cierpisz, jadasz (jak ty to robisz)?

W tak sformułowanym pytaniu tkwi już odpowiedź. Jadam, unikam i znów jadam, nie jadam i cierpię, i znów jadam. W sezonie prowadzę prawdziwą wojnę – są liczne ofiary. Częściej jestem na tarczy niż z tarczą. Po sezonie daję upust moim rządzom. I stąd te 70 kilogramów. Czeka mnie kolejna ciężka batalia.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Plan A, B i C. [36]
    Myśląc o wspinaniu zawsze mam przygotowany plan A, B i…

    7-04-2009
    Mikser

    całokształt [1]
    Szacunek Waldek, Smok

    17-04-2009
    molfar