20 listopada 2009 08:01

Stefan Glowacz Multivision Show w Krakowie, czyli o wyższości multimediów. Marmot Tour Poland

18 listopada mieszkańcy Krakowa mieli okazję obejrzeć Multivision Show przygotowany przez Stefana Glowacza, a prezentowany w ramach Marmot Tour Poland w kinie Kijów. Pokaz nosił tytuł „Na końcu świata” i był głównie poświęcony przedstawieniu tego, co zdziałał Stefan Glowacz na dwóch wyprawach za koło podbiegunowe, na Ziemię Baffina. Za wprowadzenie posłużyła prezentacja wyprawy do Wenezueli.

Pierwsza ekspedycja na Ziemię Baffina to „Odyseja 2000”, w czasie której pokonano drogę Polar Beer Spire. Podczas drugiej wyprawy „Na końcu świata” padła droga Take the Long Way Home.


Publiczność dopisała
(fot. Wojciech Słowakiewicz/wspinanie.pl)

Zacznę do pochwał, by nie rzec peanów. Pokaz miał swoją dramaturgię, rytm i był co najmniej nieźle skomponowany jako zamknięta całość. Wszystko zaczęło się nie od samego wspinania, ale od długiej listy postaci, które zainspirowały Glowacza do tego, by szukać celów aż tak daleko. Ku mojemu zdziwieniu, Glowacz zanim zaczął się wspinać, podziwiał Scotta, Amundsena i Shackeltona.


Po lewej Stefan Glowacz, po prawej tłumaczący pokaz Kuba Momatiuk (fot. Wojciech Słowakiewicz/wspinanie.pl)

Fotografie, wcześniej dobrze mi znane z książki i czasopism, zupełnie inaczej odbierało się oglądając na gigantycznym ekranie ze świetnie dopasowaną muzyką. Uczestniczenie w ponad dwugodzinnym pokazie nie nudziło, gdyż na przemian mogliśmy wysłuchiwać opowieści Stefana ilustrowanych zdjęciami i oglądać fragmenty bez jego komentarza, za to wspierane głośną muzyką. Zauroczyły mnie fotografie krajobrazów utrzymane w nastrojowym, wręcz poetyckim klimacie. Było dużo mgieł, gierek ze światłem i bardzo świadome operowanie kolorem lub rezygnacja z niego. Miałem wrażenie obcowania ze sztuką, która stanowiła wartość samą dla siebie, a nie tylko ilustrację do prelekcji.

Były też filmy. Wśród nich na specjalne uznanie zasługują te fragmenty, które pokazywały snowkiting czyli używanie latawców do przemieszczania się po śniegu. Zwłaszcza podobały mi się te fragmenty, w których narty podrywały się od podłoża.

Znakomicie pokazano mniej widowiskowe przemieszczanie się po śniegu i lodzie już bez użycia dopalacza, jakim jest latawiec. Podziw budziły zdjęcia nierównej walki z morzem, jaką toczyli w czasie pierwszej wyprawy jej uczestnicy na kajakach. Fotki wspinaczkowe niejednoznacznie pokazują, że ich autorzy wiedzą, o co w tej zabawie chodzi i nie są fachowcami spoza branży. Trudno zresztą sobie wyobrazić jakiegokolwiek laika w kilkusetmetrowej ścianie. Duże słowa uznania należą się operatorowi Klausowi Fenglerowi za zdjęcia i filmy kręcone w najtrudniejszych warunkach. Wątpię, czy w Polsce jest choć jeden operator, który jeździ na nartach, wspina się i pływa na kajakach.

Jako wspinaczowi spodobał mi się też filmik o tym, jak nasz bohater walczy z trudnościami 8a, bo akurat właśnie walka z trudnościami, temperaturą i bólem została na nim świetnie pokazana.

To dobra okazja, by wspomnieć o kolejnej zalecie tego pokazu, a jest nią to, że w żadne sposób nie był on adresowany wyłącznie do wspinaczy. Samo wspinanie było oczywiście głównym celem wypraw Glowacza, ale jego pokazywanie nie zajmowało lwiej części pokazu.


Stefan Glowacz rozdaje autografy
(fot. Wojciech Słowakiewicz/wspinanie.pl)

Teraz parę słów krytyki. Zacznę od tłumacza, którym był Kuba Momatiuk znany w środowisku jako Moma. Zdarzyło mu się kilka wpadek, z których dla mnie najbardziej znaczącą było zapomnienie puenty śmiesznej historii, której bohaterem był słynny Kurt Albert. Pozwolę sobie ją więc dokończyć. Glowacz opowiadał, że w czasie wyprawy mieli do dyspozycji płachty biwakowe (a nie maty!) w kolorze pomarańczowym i czarnym. Czarna przypadł Kurtowi, który mimo dwukrotnego przekonywania go, że wygląda normalnie twierdził, że czuje się nim dziwnie. W końcu wykrztusił, iż czuje się jak pieprzona foka.

Przekonywanie oglądających pokaz, że woda do której mogli wpaść bohaterowie ma temperaturę minus czterech stopni to przesada, nawet dla widowni TVN. Zauważyłem jednak, że druga część pokazu była tłumaczona już lepiej.

W czasie filmów dane nam było wysłuchiwać dialogów po niemiecku, których nikt nie raczył tłumaczyć. Było również parę technicznych wpadek, ale nie były na tyle duże, żeby o nich szczegółowo wspominać.

Teraz kilka wątpliwości co do samego pokazu. Wątpliwości, a nie zarzutów. Glowacz robi na pokazie wrażenie człowieka sympatycznego, otwartego, dowcipnego, a nawet reagującego na to, co działo się na sali, ale niestety zupełnie nie raczył się z nami podzielić wrażeniami z tego, co się w nim w czasie tych wypraw zmieniło, jak postrzega się cywilizację po powrocie z miejsca, gdzie oprócz współtowarzyszy nie ma nikogo. Nie wierzę, żeby w kimkolwiek takie doświadczenie nie pozostawiło śladu. Szkoda, że musieliśmy domyślać się tego oglądając nastrojowe zdjęcia i filmy, które w tym aspekcie przekazywały więcej niż komentarz Glowacza. Oczywiście rozumiem, że może nie mieć ochoty dzielić się z nami czymś, co chciałby zachować dla siebie, ale ja odczuwam to jako brak duchowego dopełnienia do dobrze zaprezentowanych fizycznych aspektów takich wypraw.

Pokaz jako całość oceniam jako znacznie atrakcyjniejszy niż książkę, głównie dzięki wykorzystaniu zalet multimediów oraz dużo lepszą możliwość wyeksponowania świetnych zdjęć i ujęć Gerda Heidorna oraz Klausa Fenglera. Podejrzewam, że Glowacz jest zobowiązany do robienia takich pokazów po to, by zbierać pieniądze na następną wyprawę, ale jeśli obejrzenie takiego pokazu w czymkolwiek pomogło, to możemy uznać się za tych, którzy przyczynili się do tego, że za rok znowu gdzieś pojedzie.

Multivision Show docenili wszyscy widzowie obecni w kinie Kijów, a objawiło się to tym, że nie zaobserwowałem osób opuszczających sali, co zdarzyło mi się podczas występów innych mistrzów skały i lodu na KFG.  Jestem pewien, że pokaz byłby ozdobą siódmego KFG, a to że był pokazany samodzielnie było pewnym ryzykiem. Ryzykiem, które się opłaciło.

Andrzej Mirek




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Stefan Glowacz Multivision Show w Krakowie, czyli o wyższości multimediów. Marmot Tour Poland [20]
    Nie no chciałbym zwrócić uwagę, że woda miała -4 stopnie.…

    21-11-2009
    butcher