10 maja 2010 08:01

Normalność w Margalef – Rafał Porębski z ekipą na wiosennym tripie

Wyjazd właściwie był "normalny". To znaczy wspinanie i wspinanie, i ważne różne przejścia, na szczęście jednak dla mnie, zdarzały się incydenty pobudzające umysł do wyobraźni. Bo wszystko zaczęło się niby niewinnie, a potem co chwilę były jakieś dziwactwa.

Z drugiej strony – jak mógł potoczyć się wyjazd, który rozpoczął się żywiołową klęską. Kiedy w marcową noc, nic nie przeczuwając wyruszyliśmy do Margalefu, radości było co niemiara, a jakże, "uciekamy przed zimą", "słoneczna Hiszpania", przyspieszymy sobie wejście w lato i sprytnie unikniemy męczącego końca polskiej zimy. Tymczasem.


Słoneczne Perpignan (fot. Ania Kowalska)

W okolicach Perpignan utknęliśmy z powodu przedziwnej anomalii pogodowej zdarzającej się tam chyba raz na kilkadziesiąt lat. Nieoczekiwanie dla nas, a jeszcze bardziej niespodziewanie dla społeczności lokalnej spadł śnieg, a spadło go tyle, że sparaliżowało całe miasto, wybrzeże i drogi aż po Barcelonę.

To zjawisko nie byłoby jeszcze niczym kuriozalnym, niewątpliwie jednak znakiem wieszczącym nadchodzące wypadki był zamknięty McDonald! Zamknięty na całą dobę! Widział kto kiedy coś takiego?! Ten McDonald wzbudził już nasze przeczucia, że coś będzie nie tak.

W końcu wydostaliśmy się ze śnieżnego Perpignan i pojechaliśmy z wielkim trudem dalej, pomagając po drodze Francuzom wydostawać się spod śniegu i ogólnie obserwując zupełnie nieudolne poczynania tejże nacji w takich warunkach pogodowych (a nieudolność widać było w każdym ich ruchu: porzucone na środku drogi samochody, odśnieżanie parasolką, czy wreszcie lepienie bałwanów o dziwacznych kształtach). Chłopaki zarobiły nawet 20 euro za wyciągnięcie jednej fury, a euracze spożytkowali na "szczytny" cel, o którym tutaj nie wspomnę :-).


Pirat (fot. Ala Gołda)

W Margalefie już śniegu nie było, zaczęło się więc intensywne wspinanie. Dni mijały dość monotonnie, a realizacja zadań przebiegała nadzwyczaj pomyślnie – zwłaszcza, podkreślmy to, dla Rafała, który w szale wspinania siekał drogi jedna po drugiej [news]. Obozowy spokój przerwany został kolejnym incydentem. Nieoczekiwanie pojawił się pewnego ranka w naszym obozie pirat. Pirat, o pseudonimie Jack, miał lat 5, przepasany był drewnianymi mieczami, tarczami, pasami samuraja, w kieszeni opadających spodenek błyskał mu rewolwer, a z ust jego płynął nieprzerwany potok mądrości życiowych.

Nie dajmy się zwieść jego pięcioletniemu ciału – umysł był dużo starszy, skrywał pirackie tajemnice i knuł. Ów Jack nieświadom jak delikatną materię porusza, porównał Raficza auto do puszki! :-) Rzucał też sporadyczne, filozoficzne spostrzeżenia w stylu: "drogi prowadzą dokąd prowadzą" itp. Intensywność jego obecności zmniejszyła się kiedy Przemek, skądinąd do tej pory najlepszy jego kumpel, oznajmił Jackowi, że lubi jeść koty, aż wkrótce równie nieoczekiwanie jak się pojawił, wyjechał rozpocząć nowe życie gdzieś w Hiszpanii.


Rafał Porębski na "Aitzol" 8c RP w Margalefie
(fot. Przemek "Ed" Mizera)

Czas leciał, każdy realizował swoje cele, gdy nagle wspinanie na Finestrze zakłóciło ryczenie. Początkowo wydawało się, że to jakiś nerwowy wspinacz, – prawdopodobnie francuski :-) któremu "nie wychodzi", lecz ryczenie trwało zbyt długo i stawało się zbyt nieludzkie. Nerwowa już społeczność Finestry zaczęła wypatrywać źródła tych dziwacznych odgłosów, poformowały się obserwacyjne grupki, zaczęto spekulować gdy ktoś sokolim okiem dostrzegł uwięzioną na półce skalnej kozę.

To ona wyła nie mogąc się wydostać. Cały dzień wspinaniu wtórowało rozpaczliwe wycie, w końcu więc, jakiś wzruszony kozią męką ochotnik, poszedł ją ratować. Niestety kozi wybawca okazał się nieprzygotowany do tego typu akcji i ta koza na jego widok odwróciła się i poszła w głąb swojej półki. Na noc została sama. A Rafał obiecał, że po kozę pójdziemy jutro i weźmiemy sprawę w swoje ręce, bowiem doszliśmy do wniosku, że ten, który ją ratował nie ma pojęcia o koziej naturze i zapomniał, że trzeba ją zwabić jakąś efektowną przynętą. Obrady dotyczące kozy były atrakcją wieczoru, najgorsze jednak było to, że następnego dnia wcale nie poszliśmy na Finestrę, nie wiemy co stało się z kozą, nie było żadnej akcji i być może ona została tam sama i zdechła :-(


Osadnicy (fot. Przemek "Ed" Mizera)

Ze wspinaczkowej rutyny wyrwał nas jeszcze najazd Hiszpanów w święta, których ilość dramatycznie się powiększyła, komplikując nam dość mocno życie. Przywieźli ze sobą psy, które srały gdzie popadnie, no i ludzie też srali gdzie popadnie…

W tym też okresie świątecznym, w ramach urozmaicenia i odpoczynku od wspinania (bo wszędzie było pełno ludzi) miało miejsce spektakularne widowisko. Było ono efektem wieczornej podpuchy. Mecz siatkówki dziewczyny kontra chłopy zakończył się wynikiem 3:0 dla chłopów. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że siatkówka w żeńskim wykonaniu była lepsza :-) znów jednak okazało się, że w życiu nie rozsądek i intelekt wygrywa, tylko ślepa fizyczna siła i agresor :-) Ale tej kwestii też nie poruszajmy, bo temat to drażliwy i wielce niebezpieczny.


Ania w Arboli, na drugim planie ściany Siurany
(fot. Asia Kowalska)

Po kolei wszyscy nas opuszczali, najpierw mały Jacko, potem Ania z Przemkiem. Potem przenieśliśmy się na pożegnalne party z ekipą londyńczyków na plażę, pod baobab. Pod baobabem przesiedzieliśmy jeszcze jeden dzień, londyńczycy pojechali, a do nas dotarły informacje z kraju – same złe.

Na noc pojechaliśmy do Arboli na ostatnie dni w ogólnej atmosferze schyłku. Po jednym dniu super wspinania na pięknej arbolskiej skale spadł deszcz i to by było na tyle. Trzeba było wracać do dom. W składzie podstawowym wsiedliśmy do puszki i kłócąc się przez pół drogi, wróciliśmy do jakże przeuroczych i ukochanych Katowic :-)…

Więcej zdjęć w galerii. I na koniec cyfry.

Rafał "Rafik" Porębski:

RP:

  • Aitzol 8c
  • Via del quim 8b+
  • Cubata+chupito 3 euros 8b (2. próba)
  • El ball del triceps 8b

OS:

  • Toni Kaneloni 8a+
  • ONG 8a+
  • El Fustigador 8a+
  • Pal Sur 8a+
  • Sargantana Killer 8a+
  • ??? (Cova Soleiada) 8a/a+
  • Transilvania 8a
  • Doctor Feelgood 8a
  • Ximpleta 8a
  • Telemaster 8a
  • Sativa Patatica 8a
  • Dando Brea 8a

Przemkowi "Ed" Mizerze obok cykania fotek, udało się pociągnąć:

  • Ximpleta 8a RP,
  • Dando Brea 8a RP,
  • Doctor Feelgood 8a RP

Ania:

RP:

  • Fenoman 7b+ RP
  • Amb Pal No Dona Pal 7b RP
  • Laverint D’ombres 7b RP
  • Zona Mixta 7b RP (2. próba)

OS:

  • O’Mar Galef 7b OS
  • Franja De Ponent 7a OS
  • Que Pasa Neng 7a OS
  • Beta De Boira 7a OS
  • Iler Crack 7a OS
  • Reventuning 7a OS
  • Lobo Lopez 7a OS
  • Bitx 7a OS
  • Carn D’olla 7a OS

Na zakończenie podziękowania dla sponsorów:

Asia Kowalska

Tagi:



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Normalność w Margalef... [22]
    ...strasznie ciężko przez to przebrnąć. Naprawdę chciałem doczytać do końca,…

    11-05-2010
    rocko