7 września 2010 08:01

Czasem żałuję, że mam tylko jedno życie… – rozmowa z Evą Lopez

W sierpniu Eva Lopez poprowadziła słynną White Zombie 8c w grocie Baltzola. Dróg wycenionych na 8c Hiszpanka ma w dorobku aż trzy – pozostałe to Nuria (2005) i SumaZero (2008) w Cuenca. Mimo 39 lat wciąż należy do absolutnej światowej czołówki. Jest profesjonalnym wspinaczem i profesjonalnym trenerem. Te dwie role od lat przeplatają się w jej wspinaczkowej karierze.


Eva Lopez podczas pracy (fot. arch. E. Lopez)

***

Dorota Dubicka (wspinanie.pl): Jesteś profesjonalnym wspinaczem i trenerem, od 10 lat zajmujesz się profesjonalnym treningiem. Te dwie role wspinacz/trener cały czas się u ciebie przeplatają. Któraś przeważa?

Eva Lopez: Pamięta, że jak byłam dzieckiem sama trenowałam w domu, żeby dostać jak najlepsze oceny z WF-u w szkole. Od zawsze kochałam sport, a ponieważ lubię rywalizację, było dla mnie rzeczą naturalną, żeby włożyć dużo wysiłku i poświęcenia w zrealizowanie każdego celu, który sobie założyłam.

Kiedy zaczynałam się wspinać w 1992 roku byłam już studentką AWF-u, dzięki temu mogłam zastosować w praktyce wiedzę zdobytą na studiach. Wkrótce po tym, jak zaczęłam trenować, poznałam przyjaciółkę, z którą mogłam się wspinać, Evę Elez.

Pracę trenerską zaczęłam w 2000 roku. Na początku pomagałam kilku przyjaciołom przygotować się do państwowych egzaminów do straży pożarnej i bardzo mi się to spodobało. Chciałam to robić w sposób bardziej profesjonalny. Rok później zaczęłam trenować najlepszego lokalnego wspinacza, Luisa Alfonso Félixa, a wkrótce potem innych, takich jak Pablo Barbero, Césara Ciudada „Chacho”, Marcosa García „Ferre”… W 2003 roku zdecydowałam się wziąć urlop (uczyłam wtedy WF-u w liceum) i skoncentrować na swoim doktoracie, wspinaniu oraz trenowaniu innych wspinaczy. Zawsze łączyłam oba aspekty sportu, ale jeśli miałabym wybierać to zdecydowałabym się na bycie wspinaczem: to jest źródło i siła napędowa wszystkich innych rzeczy.

Czasem żałuję, że mam tylko jedno życie, ale równocześnie czuję się uprzywilejowana, że udaje mi się łączyć wszystkie moje pasje. To wspaniałe cieszyć się wspinaniem, a po powrocie do domu analizować wszystko to, czego się dokonało, robić badania, publikować i następnie udostępniać zdobytą wiedzę innym. A tak na marginesie, eksperci twierdzą, że jest to najlepszy sposób uczenia się.  

Wciąż udoskonalasz metody treningowe, prowadzisz badania dotyczące treningu siłowego. Myślisz, że to właśnie w optymalnym treningu leży przyszłość wspinania sportowego? Pytam, bo najlepsi na świecie (Ondra, Sharma.) to talenty, wspinacze mający uwarunkowania genetyczne. Często ich trening polega po prostu na wspinaniu w skałach. Tymczasem ci przeciętni, choćby nie wiem jak ciężko trenowali, często nie potrafią zbliżyć się do osiągnięć czołówki. Innymi słowy, w jakim stopniu profesjonalny trening może wpłynąć na poziom wspinacza?

Poszukiwanie doskonałości zawsze jest związane z jakimś rodzajem treningu. Kluczem jest to, co mamy na myśli mówiąc trening.

Niektórym wydaje się, że trening oznacza jedynie chodzenie na ściankę ze stoperem oraz kartką, na której jest wypisane wszystko, co masz zrobić. Jednak trening to coś prostszego i paradoksalnie zarazem bardziej złożonego; może być mniej lub bardziej naukowy i zorganizowany, jednak najważniejszy jest czas zainwestowany w powtarzanie, eksperymentowanie i uczenie się danej czynności, tak aby opanować ją w stopniu mistrzowskim. Jest to czas świadomej i systematycznej praktyki. 

Ondra i Sharma wspinają się na sztucznych ścianach praktycznie tylko podczas zawodów, jednak inni, jak np. Patxi Usobiaga, Ramón Julián, Madja Vidmar lub Angela Eiter trenują głównie na ścianie. Istnieje szereg metod osiągania tych samych celów, jednak wszystkie mają coś wspólnego – wszystkie polegają na treningu i dążeniu do rozwoju dzień po dniu. Kwintesencją naszego sportu jest wspinanie w skale, a zatem ktoś kto jest w stanie trenować w skałach, rozwijać się technicznie, taktycznie, psychologicznie i fizycznie wraz z każdą kolejną robioną drogą, będzie trenował w najbardziej wyspecjalizowany sposób. Podstawową zasadą treningu jest właśnie specjalizacja. Oczywiście niektóre specyficzne przyrosty można łatwiej uzyskać na sztucznej ściance. Jeśli jednak ma się dużo czasu lub jeśli posiada się naturalne predyspozycje siłowe, wtedy można obyć bez niej… lub jeśli np. dość młodo zacząłeś wypracowywać dobrą podbudowę i wspinałeś się dużo, po 10 lub 15 latach ćwiczeń możesz porzucić sztuczną ściankę na dobre i skoncentrować się na wspinaniu w skałach, aby wypracować te umiejętności, które są na tyle specyficzne, że można je udoskonalać tylko w naturze.

A więc moim zdaniem, abstrahując od predyspozycji genetycznych, to podejście, a nie metody czy otoczenie, definiuje pojęcie treningu oraz tego, co umożliwia lub uniemożliwia postęp i dogonienie elity. I właśnie to – a nie samorodny talent – decyduje w większym stopniu o sukcesie.  

No i pamiętajmy, że trening to nie tylko wypełnianie instrukcji z kartki papieru, przede wszystkim trzeba w to włożyć duszę.

Co znaczy według ciebie być „kompletnym wspinaczem”? Istnieje w ogóle ktoś taki?

Dla mnie osobiście oznacza pracę nad optymalizacją wszystkich czynników, które wpływają na nasze wyniki: fizycznych, psychicznych, technicznych, taktycznych, żywieniowych, nawet dotyczących gospodarstwa domowego…:) oraz próby kompensacji wszystkich naszych błędów, słabości lub ograniczeń. Niezbędne jest wypracowanie dobrych umiejętności autoregulacji, wyznaczania sobie celów oraz motywacji.

Oczywiście, istnieją tzw. „kompletni wspinacze”, jednak jest ich bardzo niewielu. Bycie wspinaczem kompletnym jest bardzo czasochłonne. Większość ludzi nie ma tego czasu lub ma inne priorytety. Niektórzy z nich starają się wykorzystać jak najlepiej ograniczoną ilość czasu lub energii poprzez skoncentrowanie się na bardziej namacalnych i „szybkich” aspektach, które są bardzo specyficzne i zasadniczo fizyczne. W skałach pracują po prostu nad drogami, które odpowiadają ich osobistym predyspozycjom.


Eva na "White Zombie" 8c (fot. Dafnis Fernández)

Dobierasz rodzaj treningu do indywidualnych potrzeb każdego wspinacza? Opowiedz, jak to wygląda.

Tak, to część mojej filozofii treningowej. Fazą wstępną jest zbieranie ogólnych informacji o danej osobie, następnie przeprowadzam rozmowę, żeby zorientować się, co łączy mnie z daną osobą oraz jaki jest jej poziom motywacji i zaangażowania. Potem dokonuję szczegółowej oceny aspektów technicznych, taktycznych i psychologicznych, ewaluacji anatomiczno – funkcjonalnej, nawyków żywnościowych, historii treningu lub kontuzji – wszystko, w celu poznania osoby i poznania jej mocnych i słabych stron. Następnie, biorąc pod uwagę wszelkie uzyskane dane i dostępny czas, definiujemy wspólnie zestaw celów rozwojowych i sportowych, a ja rozpisuję schemat programu.

Najważniejszym etapem jest końcowe wprowadzanie poprawek do programu w trakcie całego jego trwania. Za kluczowe dla rozwoju uważam umiejętności danej osoby do ciężkiej pracy, samopoznania, samoanalizy i dyspozycji do swobodnego przepływu informacji pomiędzy nami; ze swojej strony dzień po dniu staram się w maksymalnym stopniu udoskonalać ten proces. 

Bodajże dwa lata temu rozpoczęłaś współpracę z jedną z najlepszych polskich wspinaczek, Olą Taistrą. Pomagałaś jej między innymi w ustawieniu diety. W jakim stopniu wg ciebie sposób odżywiania, czy przestrzeganie diety jest ważne w profesjonalnym wspinaniu?

Tak, spotkałam Olę kilka lat temu w Rodellarze. Potem spotykałyśmy się przypadkowo w różnych rejonach wspinaczkowych i okazało się, że wiele nas łączy. Bardzo się zaprzyjaźniłyśmy i wiele od siebie nauczyłyśmy. W pewnym okresie Ola potrzebowała pomocy przy optymalizacji swojej diety i nawyków żywieniowych, a ja z przyjemnością podjęłam się tego zadania.

W naszym sporcie stosunek masy ciała i siły jest bardzo ważny, a zatem kontrola wagi jest bardzo istotna dla wspinacza z czołówki. Na początku musimy się nauczyć poprawiać nasze nawyki żywieniowe, dzięki którym otrzymujemy niezbędne kalorie i podstawowe składniki odżywcze, uzupełniające nasze zasoby energetyczne i pozwalające nam osiągnąć zamierzone wyniki. Następnie musimy ustalić, jaka jest nasza waga minimalna, która spełnia następujące założenia: odpowiada tym nawykom, jest możliwa do utrzymania przez dłuższy czas, jest korzystna dla naszego zdrowia, zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Wbrew powszechnemu przekonaniu nie istnieje jedna dieta, która może polepszyć nasze wyniki, a równocześnie istnieje wiele diet, które mogą być dla nas szkodliwe -ze względu na brak koniecznych składników odżywczych, czy też z powodu negatywnego lub destruktywnego nastawienia naszego umysłu, co uniemożliwia czerpanie radości z życia i sportu.

Większość ludzi, kiedy musi zrzucić wagę, wybiera niezdrowe i złe metody, stosując te diety, które akurat są modne lub po prostu obcinają liczbę węglowodanów, jedząc jedynie warzywa i owoce, aż ich bilans kaloryczny i żywieniowy staje się ujemny. Nie zdają sobie sprawy, że jest to szkodliwe dla ich wyników i niemożliwe do utrzymania długoterminowo. Po dwóch lub trzech miesiącach wracają do superkalorycznej diety pełnej słodyczy, czekolady, pizzy etc. albo nabawiają się jakichś dysfunkcji żywieniowych, takich jak anoreksja lub bulimia. Zdarza się to dość często wśród profesjonalnych wspinaczy.

Dobra dieta redukująca wagę nie powinna zmieniać proporcji pomiędzy składnikami odżywczymi, bardzo niska ilość tłuszczu i odpowiednie ilości węglowodanów i protein. Taka dieta powinna po prostu obniżyć ilość spożywanych kalorii w celu wytworzenia deficytu kalorycznego w wysokości ok. 500 kcal na dzień.

Jak oceniasz obecny poziom kobiecego wspinania na świecie? Kiedyś była Josune Bereziartu, absolutny fenomen, do dziś rekordzistka kobiecego RP. Czasem zastanawiam, się jak długo jeszcze rekord równy 9a/a+ (Bimbaluna w Saint Loup, 2005) będzie należał do Baskijki. Jest przecież młodziutka Charlotte Durif, która ostatnio zaskoczyła wszystkich onsajtem na 8c! Myślisz, że to jedynie kwestia czasu, żeby 9a w wykonaniu kobiet było czymś tak naturalnym jak 8c?

Myślę, że dziewczyny, które są obecnie w czółowce będą z czasem z łatwością robić 9a RP. 
To tylko kwestia posiadania odpowiedniej ilości czasu, wczesnej inicjacji w tym sporcie, wyboru optymalnych dróg, postępu teorii treningowych oraz nastawienia psychicznego zarówno kobiet, jak i całego środowiska oraz zaadoptowania odpowiedniego stylu życia. Dziewczyny, które obecnie robią więcej trudnych dróg na ogół wcześnie zaczęły się wspinać i startować w zawodach. 

Josune stanowi jednak wyjątek. Dzięki jej wrodzonym zdolnościom i niezwykłej zdolności do ciężkiej pracy i samodoskonalenia, udało jej się przesunąć granice kobiecego wspinania daleko poza współczesne standardy. Myślę, że jej rekord nie zostanie pobity w najbliższej przyszłości.

Jakie są tego przyczyny? Możliwe, że większość silnych kobiet jest bardziej zajęta zawodami, poza tym nie ma zbyt wiele dróg w tym stopniu, które odpowiadałby ich mocnym stronom… Całkiem możliwe również, że żadna dziewczyna nie poświęciła się swoim celom w tak dużym stopniu jak Josune. Zdecydowała, że rzuci wspinanie zawodnicze, będzie bić rekordy w skałach i jednocześnie będzie z tego żyć.

A propos, mówiąc o osiągnięciach, jestem zaskoczona tym, że kobieta która robi onsightem 8b+ i 8c ledwo została wspomniana w mediach wspinaczkowych… Czy powodem tego jest to, że rzecz dotyczy wspinania kobiecego? Ale to już inna historia…

Niesamowity poziom współczesnych wspinaczy to jedno, drugie to jakiś kosmiczny pęd tych najmłodszych, właściwie dzieci, do robienia cyfry. 12-letni chłopcy pokonują trudności 8b+, 9-latek czy 10-latek na 8a+ to coś zupełnie normalnego. Jedni się tymi dziecięcymi fenomenami zachwycają, inni pytają z niepokojem, do czego to prowadzi. Jak ty na to patrzysz, jako trener, jako osoba znająca lepiej niż inni predyspozycje fizyczne i psychiczne wspinaczy? 

To naturalna kolej rzeczy, to zdarza się we wszystkich sportach. Przy odpowiednio wczesnym wprowadzeniu do sportu, odpowiednim potencjale genetycznym i regularnych ćwiczeniach, sportowiec może znaleźć się w czołówce w wieku 20 lat. Eksperci piszą o zasadzie 10 lat planowych i systematycznych ćwiczeń, które pozwalają osiągnąć poziom doskonałości.

Dzieciak, który zaczyna się wspinać w wieku lat 5 lub 8 przechodzi przez wszystkie etapy uczenia się w normalny sposób, aby w wieku lat 10 lub 12 robić RP drogi w ósmym stopniu, a szczyt swoich możliwości osiągnąć mając 18-20 lat. Uważa się, że w tym wieku potencjał rozwoju parametrów fizjologicznych osiąga swoje maksimum. Jest to idealny zbieg okoliczności. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że przed okresem dojrzewania stosunek waga-siła jest bardzo duży, widzimy w jaki sposób można osiągnąć wysokie wyniki nawet przed wiekiem nastoletnim. 

A teraz czas na wielkie „ale” – kwestia tego, w jaki sposób te dzieciaki podchodzą do sportów lub czy znalazły się w tej pozycji w jakiś sposób zmuszone przez swoich rodziców. Również w naszym sporcie jest mnóstwo rodziców tenisowych: poszukują oni samorealizacji właśnie poprzez swoje dzieci, ucząc je, że pochwały przychodzą tylko dzięki wynikom, stopniom trudności, które pokonują oraz ich przewadze nad innymi wspinaczami. Zmuszają je do pracy nad trudnymi drogami, nawet jeśli one nie są jeszcze gotowe psychicznie i fizycznie, zabierają je na zawody i żądają zwycięstw, trenują je metodami nieprzystosowanymi do ich wieku, a nawet gorzej, robią im wymówki, kiedy odpadną. Ci rodzice nie uczą ich, w jaki sposób poradzić sobie z błędem i stawić czoła frustracji – jest to szkodliwe zarówno dla sportowego jak i osobistego rozwoju dziecka i powoduje kontuzje lub nawet porzucenie wspinania.

Ważne jest, żeby nauczyć młodych dobrego podejścia do sportu. Musimy pokazać im, że wspinanie to w gruncie rzeczy fajna zabawa, gdzie każdy, nawet najmniejszy postęp, zasługuje na pochwały. Powtarzać, że należy szanować swoich rywali i otoczenie… To da im klucz do trwałej motywacji, zdrowszego podejścia do sportu i większej przyjemności z każdego aspektu ich życia.

Ty sama, mając 39 lat wspinasz się na najwyższym światowym poziomie. Masz w dorobku trzy drogi 8c, niedawno poprowadziłaś White Zombie w. (przy okazji duże gratulacje:)

Biorąc pod uwagę, że swoje pierwsze 8c zrobiłam w wieku 35 lat, a wieku 39 lat byłam w stanie powtórzyć ten wynik, nie jest to jakieś wielkie osiągnięcie. Zaczęłam się wspinać, kiedy miałam 22 lata, a ponieważ wspinanie jest sportem bardzo technicznym, a my ciągle próbujemy nowych dróg, jest bardzo dużo możliwości na zrobienie postępu bez względu na wiek.


Na "White Zombie" (fot. Dafnis Fernández)

Jeśli chodzi o White Zombie, to droga, która zawsze mnie pociągała. Spróbowałam jej z czystej ciekawości, ponieważ wczesną wiosną nie czułam się zbyt silna. Przez pierwsze dwa dni prób tak bardzo się zmęczyłam, że nawet nie doszłam do końca. To był dobry trening w tygodniach intensywnego obciążenia. Kilka tygodni w domu i z powrotem do Baltzola. Czułam się naprawdę źle z powodu przeziębienia, więc zdecydowałam, że obniżę poprzeczkę i zabiorę się za Black Kongui 8a+, które 30 pierwszych ruchów ma wspólnych z White Zombie. Dzięki temu chciałam uzyskać większą płynność ruchów na dolnej sekwencji, a równocześnie zdobyć trochę motywacji do zrobienia całości.

Po tym, jak poprowadziłam Black Kongui, wróciłam do prac nad drogą z tak pozytywnym nastawieniem, że zrobienie jej nagle wydało mi się możliwe. Wystarczyło mi zaledwie 7 dni! Nie spodziewałam się takiego wyniku, tak szybko…

Czujesz się lepszym wspinaczem niż kilka lat temu?

Tak, czuję się lepszym wspinaczem każdego dnia. To jest logiczne, gdyż taki jest mój cel: skoncentrować się na robieniu postępów każdego dnia i nieustannej analizie moich niedociągnięć i błędów.

Myślę, że zrobiłam bardzo duże postępy techniczne i psychologiczne. Na przykład obecnie jestem bardziej regularna i konsekwentna technicznie, nawet przy niesprzyjających okolicznościach, takich jak stres, zmęczenie, długie okresy bez wspinania w skałach lub zmiany rejonów wspinaczkowych.

Również moja zdolność radzenia sobie z trudnymi drogami wzrosła, zasadniczo dlatego, że „przyzwyczaiłam się” do nich; mój repertuar zasobów powiększył się, no i polepszyła się moja zdolność analizowania błędów i trudnych ruchów w najbardziej wydajny sposób. Moja wytrzymałość i siła palców wzrosły… Czuję się szczęśliwa, że udało mi się poprawić tak wiele rzeczy. To jest możliwe częściowo dlatego, że tempo postępu fizjologicznego jest takie samo w wieku lat 20, 30 lub 50.

Ale najważniejsze jest to, że wciąż jest tyle miejsca na robienie postępów!

Od kilku lat trenujesz tak samo, czy twój trening ewoluuje?

Ewoluuje, nieustannie. Moja codzienna praca polega na analizowaniu tego, które aspekty mojego treningu i mojego wspinania mogą być zoptymalizowane, na zdobywaniu dokumentacji naukowej oraz studiowania, w jaki sposób można zastosować jej wyniki w moim przypadku i w sytuacji innych osób.

Zawsze postrzegam metody, programy oraz kluczowe elementy fizjologiczne, taktyczne i techniczne jako postępującą pracę, a moja wiedza podlega nieustannym przemyśleniom. Część moich postępów wynika z ciągłego kwestionowania wszystkiego. W taki sposób działa nauka i to jest moje podejście do wspinania.

Wciąż pozostaje do przeprowadzenia wiele eksperymentalnych badań, tak aby usystematyzować we właściwy sposób trening we wspinaniu. Zapożyczyliśmy metodologię, planowanie, słownictwo etc. z innych sportów, które nie mają wiele wspólnego z naszym, takich jak lekkoatletyka czy kolarstwo. To był pierwszy krok, od którego należało zacząć pracę, ale jest mnóstwo rzeczy, których nie należy już stosować we wspinaniu. Nieustannie zbieram drobne elementy wiedzy, mając równocześnie świadomość, jak wiele zostało do zrobienia.

Jaki typ wspinania preferujesz? Swoje najtrudniejsze drogi zrobiłaś w Hiszpanii. A poza rodzimymi rejonami, masz swoje ulubione miejsca?

Lubię się wspinać blisko swojego limesu, kiedy czuję się w formie szukam maksymalnych trudności, tzn.  najwyższego stopnia, który mogę pokonać w danym momencie. Jestem bardziej zmotywowana na drogach, które wydają mi się trudne, tych które są mniej dostosowane do moich predyspozycji. Im większe wyzwanie tym lepiej.

Prawdą jest, że większość swoich trudnych dróg zrobiłam w Hiszpanii, a wynika to z tego, że 4 lata temu zarzuciłam tzw. turystykę wspinaczkową, odwiedzając nowe rejony tylko z tego powodu, że są nowe. Obecnie staramy się wykorzystać nasze wyjazdy, wspinając się tylko po drogach, które nam się podobają, a więc nie marnujemy tych cennych momentów, kiedy jesteśmy w dobrej formie. Po co marnować więcej czasu i pieniędzy jeżdżąc za granicę, w momencie kiedy wiele z najlepszych rejonów świata i największe skupiska trudności znajdują się w Hiszpanii…

Zdradzisz nam swoje najbliższe plany wspinaczkowe?

Obecnie pracuję nad polepszeniem kilku aspektów: fizycznych, jak wytrzymałość o wysokiej intensywności oraz odporność palców na małych krawądkach; taktycznych, jak rozpracowanie dylematu płynność kontra punkty odpoczynkowe; psychologicznych, jak utrzymanie skupienia mimo „zewnętrznych elementów rozpraszających”, takich jak okrzyki ludzi, kiedy zbliżam się do cruxa… :)

Jeśli chodzi o wspinanie w skałach, w nabliższych miesiącach chciałabym odwiedzić Baltzolę, Olianę i Cuencę. Jest tam kilka 8c, do których przystawiam się od czasu do czasu i kilka trudniejszych dróg. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Będę was informować na bieżąco… :)

Dziękuję za rozmowę i powodzenia!

Dorota Dubicka

Tagi:



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum