5 października 2010 13:54

"Ratownicy" od kuchni – wywiad z Andrzejem Marciszem

TVP rozpoczęła emisję rozgrywającego się w Tatrach serialu "Ratownicy". W najbliższym odcinku (środa, 6 października, godz. 21:30, TVP1) serialowi bohaterowie w efektownej akcji ratują życie wspinaczy. Jednym z bohaterów tego epizodu jest Andrzej Marcisz, który uchyla nam kulisy powstawania serialu.


Na planie filmu (fot. Tomek Augustynek)

wspinanie.pl: Jak to się stało, że trafiłeś na plan serialu „Ratownicy”?

Andrzej Marcisz: „Ratownicy”, podobnie jak „Deklaracja Nieśmiertelności”*, to produkcja TVP1, Marcin Koszałka był odpowiedzialny za zdjęcia górskie przy serialu. Trzy lata spędzone nad „Deklaracją” dały nam wiele wspólnych doświadczeń. Tak więc nic dziwnego, że Marcin pociągnął za sobą ludzi, do których ma zaufanie. W telewizji podobnie jak w życiu jest tak, że pewni ludzie z sobą współpracują i dlatego całe ekipy przechodzą z planu na plan. Ponieważ produkcja chciała kogoś dyspozycyjnego i z Zakopanego, przy tym z odpowiednim doświadczeniem, moim partnerem został Marcin Gąsienica-Kotelnicki. Nawiasem mówiąc Kotlet miał także występować w „Deklaracji”.

Reżyserem serialu jest Marcin Wrona, ale kto stoi za tą produkcją? Telewizja rzadko decyduje się na kręcenie scen wspinaczkowych w górach, a chyba nie zdarzyło się to w ostatnich latach przy serialu.

Producentem serialu i pomysłodawcą jest Krzysztof Lang, warszawski wspinacz i reżyser. Krzysiek ma ogromne doświadczenie górskie poparte solidnym wykazem przejść tatrzańskich, alpejskich i himalajskich (m.in. zimowe przejście Długosza na Kazalnicy w zespole z Falco Dąsalem). Ma w swoim dorobku kinowego „Prowokatora”, do którego sceny wspinaczkowe były kręcone w górach. Dla Krzysztofa, jako producenta, zrealizowanie scen wspinania, wypadku i akcji ratowniczej (zobaczymy je w najbliższym trzecim odcinku) były najtrudniejsze.  My początkowo mieliśmy być tylko dublerami aktorów, jednak szybko zdecydowano, że najlepiej jak będziemy grali samych siebie.

Pamiętamy, jak z Marcinem kręciliście zdjęcia do „Deklaracji” z profesjonalną ekipą filmową. Na planie panowała jednak atmosfera koleżeńskiego przedsięwzięcia. Jak to jest być w takim kombajnie produkcji filmowej z wielkim Bogusławem Lindą na czele?

Na początku byliśmy zagubieni. Jednak ponad sto osób z ekipy, która zjawiła się w hotelu w Starej Leśnej, była w podobnej sytuacji jak my. Typowe zamieszanie, jak przed bitwą. Dla nich to był niby chleb powszedni – dzień pracy, jak setki wcześniej, lecz tatrzański plan filmowy był czymś zupełnie nowym. My mieliśmy to szczęście, że byliśmy tam z Koszałką, który przedstawiał nas w stylu: „Wiecie Panowie, to są goście co robią najtrudniejsze drogi w Tatrach, nie ma żartów!”.


Filmowy team: Marcin Gąsienica-Kotelnicki i Andrzej Marcisz
(fot. Tomek Augustynek)

Przed zdjęciami odbyło się spotkanie organizacyjne. Reżyser Marcin Wrona dał ekipie do zrozumienia, że wiedzieli na co się decydują podpisując kontrakty, a on zamierza zrealizować ten film, mimo wielu trudności, które jak sądzi będą się piętrzyć. W podobnym tonie wypowiedział się Krzysztof Lang. Powiedział, że marzył o tym serialu od 20 lat, jednak dopiero teraz przekonał do tego projektu telewizję. Dlatego produkcję  traktuje jak własne dziecko i prosi, aby wszyscy przygotowali się na ciężką pracę i wojnę z groźnym przeciwnikiem, jakim są góry. Mnie to osobiście pasowało.

A Linda przyjeżdżał na plan zazwyczaj na kilka chwil przed zdjęciami, także nie miałem z nim specjalnej styczności, kilka razy „dzień dobry”, „cześć” i to wszystko, jechał gdzieś dalej na inny plan filmowy. Słyszałem o nim same dobre rzeczy.

Marcin Wrona to młody (rocznik 1973) utalentowany reżyser. Ostatnio nagrodzony Srebrnymi Lwami w Gdyni za „Chrzest”. Jednak o ile wiemy, nie miał nic wspólnego z górami. Jak się z nim współpracowało?

To prawda, jednak Marcin Wrona to kawał chłopa i były koszykarz. Zaciętość ma we krwi. Bardzo mi imponował, wiedział czego chce i czerpał ze wszystkich źródeł, by tego dokonać.  A miał do dyspozycji świetnych doradców. Krzysiek Lang, do tego doświadczeni filmowcy: Marcin Koszałka, Tomek Augustynek, także Peter Sperka – jeden z bardziej doświadczonych alpinistów i ratowników słowackich, który został koordynatorem zdjęć górskich. Dla Petera to nie pierwsza filmowa produkcja, którą zabezpieczał. Takim doradcom można ufać!


Kamery w ścianie (fot. Tomek Augustynek)

W czołówce po filmie wymienionych jest masę Słowaków. Nic dziwnego, producentom nie udało się dogadać z TPN i film jest kręcony na Słowacji. Czy w pracy pomagali też Słowaccy wspinacze?

Tak, na planie wystąpi kilku Słowaków, wśród nich Jan Czech, autor między innymi Tilaka po Zwezdach na Kieżmarskim. Przewisiałem z nim na planie pół dnia na Małym Kieżmarskim Szczycie. Mieliśmy sporo czasu i zdążyliśmy opowiedzieć sobie swoje historie wspinania w Tatrach. Mówił mi, że przed 20 laty robił na żywca (bez asekuracji) Pająki na południowej ścianie Kieżmarskiego (VIII-), co chyba jest najtrudniejszym tatrzańskim przejściem solowym. Był również pomysłodawcą drogi Shokuj Opicu (Shock the Monkey) na zachodniej ścianie Łomnicy, czyli jednej z najbardziej wymagających psychicznie dróg w Tatrach.

Współpracowaliście z profesjonalnymi kaskaderami, jak wam się ta współpraca układała?

Z kaskaderami był spory problem. Przepisy filmowe wymagają, aby wszystkie sceny były kręcone przy nadzorze uprawnionego kaskadera. Reżyser wściekał się o to (zwalniając ich po kolei), że nic nie robią, tylko kasę biorą, a pożytku z nich na planie górskim żadnego. Ale bardzo pomocna była tutaj Zosia Bachleda, która posiada również uprawnienia kaskaderskie. Wnosiła dużo pozytywnej energii w relacjach między aktorami i ekipą zabezpieczenia planu filmowego.

Pierwsze dwa odcinki serialu nie wzbudziły jednak zachwytu wspinaczy (patrz forum). Da się zauważyć dużą pracę włożoną w to, by widać było góry i z przyjemnością patrzy się na niektóre górskie kadry, ale…

Wiem, że po pierwszych odcinkach na forum pojawiły się głosy krytyczne, każdy ma prawo do własnej opinii. Są pewne realia, których nie da się przeskoczyć. Nakręcić narciarzy i lawinę w czerwcu w Tatrach, to jest wielkie wyzwanie. Znając tę produkcję od kuchni, powiem, że wyszło super.

Powiedz coś więcej o odcinku, w którym występujesz. Z tego, co wiemy będzie on najbardziej wspinaczkowy z całego serialu. Przypomnijmy, że emisja w najbliższą środę, 6 października, godz. 21:30, TVP1.

Nie chcę, a nawet nie wiem, czy powinienem wdawać się w szczegóły :). Długo prowadzone były rozmowy, gdzie nakręcić scenę wspinania, wypadku i podjęcia śmigłowcem ze ściany. Były różne pomysły, Słowacy proponowali Osterwę, jako najprostszą. Jednak głos Koszałki, który zacytował Szalonego: „Panowie, co w dziedzinach chcecie kręcić, czy w górach?”, przeważył na stronę jednego z najwyższych szczytów tatrzańskich, z którego rozciąga się  panorama na całe Tatry. Zagadka dla forumowiczów, co to za ściana?

Po wykonanej pracy wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że to było świetne pociągnięcie.
Jednak zanim do tego doszło, kilka prób dotarcia na dokumentację planu filmowego, ze względu na zaczynającą się powódź, okazało się bezskuteczne. Dokumentacja fotograficzna, którą zebrałem była raczej poglądowa, a na miejscu okazało się, że znalezienie miejsca na bezpieczne skoordynowanie całej akcji jest bardzo trudne. Aby wybrać odpowiednie miejsce Słowacy z Horskiej trzykrotnie opuszczali mnie w ścianę blisko sto metrów z grani. Używali do tego specjalnego urządzenia firmy Tyromont, które później umożliwiało również wyciągnięcie mnie w górę. W sumie było to bardzo wygodne, bo ja, gdzie mogłem to się wspinałem do góry, a jak trzeba było to dawali mi pomoc i w praktyce w 10-15 minut byłem na górze przy nie wielkiej stracie siły. Po wyborze miejsca i uzgodnieniu go z Horską zaczęliśmy przygotowywać się do zdjęć w zupełnie dziewiczej połaci skały.


Jednak uratowany. Od lewej: Marcin Wrona, Wojtek Czerwiński, Andrzej Marcisz, Ewa Sakalova
(fot. Daria Woszek)

Wraz z Tomkiem Augustynkiem, który kierował zdjęciami ścianowymi poświęciliśmy sporo czasu na wymyślenie nowego statywu do zdjęć z pozycji wiszącej. Już na planie „Deklaracji Nieśmiertelności”, gdzie mieliśmy taki proste ramię mocowane do ściany, wymyślone przeze mnie na szybko, Tomek miał sugestię, jak go udoskonalić. Dodatkowo Krzysiek Lang zasugerował nam też pewne rozwiązanie, które mogłoby dać pożądany obraz. Po wspólnej debacie ze znajomym ślusarzem skonstruowaliśmy rodzaj małego kranu z ruchomym ramieniem. Tego właśnie chciał Krzysiek, aby plan zmieniał się razem z ruchem wspinacza, dzięki czemu zdjęcia są bardziej dynamiczne.

Czy to dlatego jesteś ujęty w końcowych napisach jako operator zdjęć wspinaczkowych?

To akurat był pomysł reżysera na kolejne odcinki, aby wykorzystać moją obecność na planie. Okazało się bowiem, że brakuje operatorów.  Ja po szybkim przeszkoleniu obsługi kamery mogłem sam zainstalować się wraz ze statywem w dowolne miejsce, gdzieś wysoko w ścianie i kręcić z bliższego planu. Operatorem byłem w siódmym odcinku serialu.


Tadek Kieniewicz na stanowisku operatora (fot. Tomek Augustynek)

A wracając do trzeciego odcinka, wszystko musiało być skoordynowane bardzo szczegółowo, ponieważ akcja ze względu na bardzo wysokie koszty wynajęcia dwóch helikopterów – jednego ratowniczego i drugiego z podwieszoną na żyroskopie kamerą miała być filmowana jednocześnie z sześciu kamer. Zatem do jednej sceny potrzeba było aż czterech operatorów i to takich, których będzie można opuścić w ścianę a ponadto dwóch operatorów do śmigłowca. Na plan ściągnięto wszystkich dostępnych w Polsce filmowców, którzy spełniali takie warunki, a i tak na miejscu okazało się, że jeden z nich przecenił swoje możliwości. Na szczęście reżyser stanął na wysokości zadania i wraz z pomocnikiem operatora zasiadł za jedną z kamer.

Nie wiem, jaki jest końcowy efekt naszej pracy, ponieważ widziałem tylko część materiału i to nie ze wszystkich kamer. Mogę powiedzieć, że w opinii pilota akcja została wykonana na 120% i jak to często w górach bywa, szczęście nam sprzyjało. Może po emisji wrócimy do tego, jak było naprawdę. Póki co czekam na 6 października, aby zobaczyć trzeci odcinek.

Aby zachęcić wspinaczy do Ratowników zapraszam do obejrzenia krótkiego filmu nakręconego potajemnie przez przygodnego grzybiarza. 

PS Film Marcina Koszałki „Deklaracja nieśmiertelności” zakwalifikował się do sekcji Reflecting Images na Festiwalu Filmów Dokumentalnych w Amsterdamie. Festiwal ten obok festiwalu w Lipsku  (gdzie drugi zrealizowany niedawno przez Koszałkę film „Ucieknijmy od niej” będzie prezentowany w konkursie głównym) jest najważniejszym festiwalem świata w branży dokumentalnej.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    "Ratownicy" od kuchni - wywiad z Andrzejem Marciszem [47]
    Trzeba zaczać oglądać. A

    5-10-2010
    artur hajzer